Polska gospodarka dalekomorska zmierza donikąd
Dwa lata temu upadło pierwsze duże przedsiębiorstwo dalekomorskie, szczeciński Gryf. Na bruku znalazło się wtedy ponad 1000 osób. Niewykluczone, że już jutro resort skarbu ogłosi likwidację kolejnej firmy połowowej - świnoujskiej Odry. Również tu bez pracy zostanie ok. 1000 rybaków.
Firma znajduje się w fatalnej kondycji finansowej. Nie wytrzymuje konkurencji zachodnich przedsiębiorstw połowowych, a zaległości w wypłatach dodatków dewizowych wobec załóg statków wynoszą prawie 2 mln dolarów.
Kilka miesięcy temu opracowano plan ratowania Odry. Niestety, do dziś ani resort skarbu, ani Ministerstwo Finansów nie odpowiedziało na przedstawiony plan naprawczy. Wygląda więc na to, że dla władz najlepszym wyjściem jest likwidacja. Jeżeli do tego dojdzie, w Polsce pozostanie już tylko jedno przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich - gdyński Dalmor.
Niestety, także sytuacja tego przedsiębiorstwa jest niewiele lepsza. Dziś na oceanicznych łowiskach pozostało już tylko pięć statków. Sposobem na wyjście z trudnego położenia mogły być połowy na Morzu Ochockim w strefie rosyjskiej. Jednak do dziś nie uregulowano 4 milionów dolarów długu pozostałego po upadłym szczecińskim Gryfie (połowy w latach 1999 - 2001) i Rosjanie nie zgodzili się na połowy.
W innych rejonach globu także nie jest łatwo. Np. rząd kanadyjski zabronił swoim firmom współpracy ze statkami obcych bander, a połowy na wodach Afryki są mało opłacalne. Obecnie trawlery Dalmoru łowią ryby w okolicach Nowej Zelandii i kryla dla Japończyków. Może jednak się okazać, że w Japonii po wprowadzeniu nowych ceł, tamtejsi odbiory także mogą przestać kupować od Polaków. Oznacza to, że za kilka lat nie będzie już polskich trawlerów na oceanach.