Polscy dyplomaci nie chcą mówić na temat GROM-u
Co robią komandosi z GROM-u w Iraku? To pytanie po raz pierwszy zostało zadane w niedzielę, gdy sekretarz obrony USA, Donald Rumsfeld pochwalił Polaków za udział w akcji zbrojnej w Iraku. W ślad za nim zrobił to wczoraj amerykański ambasador przy NATO, Nicolas Burns. Polski ambasador przy Pakcie, Jerzy Nowak podziękował za gratulacje i... zamilkł.
Brukselska korespondentka RMF pytała ambasadora Nowaka, czy Burns rzeczywiście pochwalił polskich żołnierzy. - Tak, to prawda, rzeczywiście bardzo ciepło wyraził się o udziale Polski w akcji
Wspierającej działania w jednym z miejsc, gdzie one są prowadzone - odpowiedział Nowak.
Polski ambasador nie chciał jednak podać żadnych szczegółów, choć - jak ustaliła Katarzyna Szymańska-Borginon - amerykański ambasador odniósł się do konkretnej akcji w Iraku, w której uczestniczyli polscy żołnierze. - Powiem całkiem szczerze, że ambasador zastrzegł, iż jego informacja ma charakter poufny. W tej sytuacji, ze względy na wytyczne nie mógłbym podać dalszych szczegółów - mówi Nowak.
Nieoficjalnie wiadomo, że nie chodzi jednak o opisywaną przez media akcję przekazania Amerykanom irackich jeńców. Polscy dyplomaci wyraźnie unikają odpowiedzi na temat udziału naszych żołnierzy w wojnie, najprawdopodobniej w obawie przed odwetem terrorystów.
Zdaniem obserwatorów Amerykanie po prostu propagandowo wykorzystują dość symboliczny udział polskich żołnierzy w wojnie. Wypowiedzi na temat naszych wojsk mają pokazać, że Amerykę czynnie wspoiera wiele krajów.