Połowiczny sukces Kaczyńskiego
Sąd okręgowy zwrócił do I instancji sprawę Lecha Kaczyńskiego, skazanego za zniesławienie Mieczysława Wachowskiego.
Kaczyński w 2001 roku nazwał Wachowskiego, byłego ministra w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, "wielokrotnym przestępcą". W czerwcu sąd rejonowy uznał, że Kaczyński zniesławił Wachowskiego i skazał go na 10 tys. zł grzywny oraz nawiązkę 5 tys. zł na rzecz PCK.
Sąd rejonowy uznał, że Kaczyński zniesławił Wachowskiego, gdyż przestępcą można nazwać tylko tego, kto został prawomocnie skazany. Dziś sąd okręgowy ocenił jednak, że jest to "rozumowanie uproszczone", a "przestępca" nie jest tożsamy ze "skazanym".
Efektem dzisiejszej decyzji będzie zapewne umorzenie procesu, bo z chwilą zaprzysiężenia Kaczyńskiego na urząd prezydenta RP, co nastąpi 23 grudnia, obejmie go immunitet. Sukces Kaczyńskiego jest jednak połowiczny, bo obrońcy prezydenta-elekta chcieli jego uniewinnienia.
Na początku dzisiejszej rozprawy adwokat nieobecnego Kaczyńskiego wniósł o jej odroczenie, ale sąd oddalił jego wniosek. Reprezentujący Kaczyńskiego mec. Jacek Gutkowski tłumaczył, że prezydent-elekt chciałby uczestniczyć w procesie, ale uniemożliwiają mu to "ważne obowiązki służbowe".
Potem adwokat prezydenta-elekta złożył nowe wnioski dowodowe. Gutkowski wniósł, by sąd wystąpił o akta śledztwa z Łodzi przeciwko Wachowskiemu o płatną protekcję oraz sprawy z Warszawy o taki sam czyn. Sąd oddalił jednak i te wnioski obrony.
Przypomnijmy, że we wrześniu Wachowski został zatrzymany przez ABW, po czym prokuratura postawiła mu zarzuty korupcji i nieuprawnionego posiadania tajnych dokumentów. Po zatrzymaniu Wachowski przekonywał dziennikarzy, że cała sprawa ma podtekst polityczny i jest "pokłosiem" jego konfliktu z Kaczyńskimi. Lech Kaczyński zapewnił jednak, że nie ma z akcją prokuratury i ABW nic wspólnego, i że "nie odczuwa żadnej satysfakcji" w związku z zatrzymaniem Wachowskiego.
INTERIA.PL/PAP