Jego zdaniem ujawnienie całości konfliktu może Polsce jedynie pomóc. Bo wojna między PiS i PO weszła w fazę, w której polska dyplomacja nie jest w stanie skutecznie pracować. Jeśli prezydent uważa szefa MSZ za agenta, a ten z kolei prezydenta nazywa "chamem", to nie ma co się łudzić, że ta drużyna wynegocjuje dla tarczy sensowne warunki. - Z faktów, które zebraliśmy, wyłania się obraz bardziej dramatyczny niż tylko wizja kłócących się polityków. To obraz sparaliżowanego państwa, które nie jest w stanie normalnie pracować nawet w sytuacji, gdy negocjuje warunki narodowego bezpieczeństwa. Najważniejszą decyzję od czasu naszego wejścia do NATO - podkreśla Krasowski. Wskazuje, że Tusk i Kaczyński uwierzyli w slogan z czasów kampanii 2005 r., że istnieją dwie Polski - Polska PiS i Polska PO. Więc każdy z tych polityków rządzi dziś swoją Polską. Doszło do tego, że te oba państwa zaczynają mieć inną politykę zagraniczną i obronną. "Polska to my" - mówią z zadufaniem obie strony i obie sądzą, że mają monopol na rozum i patriotyzm. - Na co dzień wyświadczamy politykom PiS i PO zbyt dużą przysługę, gdy ze spokojem przyjmujemy ich wyjaśnienia. Wydaje mi się, że nadszedł czas przestać ich rozumieć. Przestać im wybaczać. I przestać im wierzyć, gdy dowodzą, że winny jest ten drugi. Opisana dziś przez "Dziennik" historia kompromituje obie strony. Równie mocno - akcentuje na łamach "Dziennika" Robert Krasowski.