Papryka pod kontrolą
Graniczne stacje sanitarne mają czas do końca przyszłego tygodnia, aby sprawdzić czy do Polski została sprowadzona podejrzana papryka z Węgier, skażona trującą substancją o silnym działaniu rakotwórczym.
Problem z papryką, który pojawił się na Węgrzech, dotyczył trzech firm i my sprawdzimy czy te firmy do nas eksportowały - mówi Sylwia Ośmak z sanepidu.
Jeżeli nazwy tych firm pojawią się w granicznych dokumentach, to sanepid pobierze próbki i sprawdzi czy nie ma w nich żadnych substancji toksycznych. Dopiero po takiej kontroli można ewentualnie wycofać produkt z rynku.
Inspektorat sanitarny pociesza jednak, że Polska sprowadza paprykę przede wszystkim z Indii. Import z Węgier jest bardzo mały.
Władze w Budapeszcie oficjalnie poinformowały już Komisję Europejską o zatruciu sproszkowanej papryki aflatoksyną. Jej spożycie może spowodować niestrawność i nieżyt jelit - donosi brukselska korespondentka RMF. Komisja Europejska czeka na przedstawienie przez Węgrów konkretnej listy - kto i do jakich krajów sprzedawał skażoną przyprawę.
Wczoraj węgierski resort zdrowia polecił sieciom handlowym wycofanie wszystkich produktów zawierających sproszkowaną paprykę. Toksyna znajdowała się jedynie w papryce pochodzącej z Ameryki Łacińskiej, co oznacza, że krajowi producenci nielegalnie mieszali sprowadzaną z importu i krajową paprykę, wprowadzając w błąd nabywców. Badania wykazały, że w niektórych próbkach stężenie aflatoksyny było 10-15 razy większe niż dopuszczalne.
Ministerstwo wyjaśniło, że węgierscy producenci kupowali paprykę za granicą, głównie w krajach Ameryki Łacińskiej, gdyż ubiegłoroczne jej zbiory były słabe. Podkreślono jednocześnie, że aflatoksyna mogłaby wywołać negatywne skutki dla zdrowia, gdyby jadło się pół kilo sproszkowanej czerwonej papryki na tydzień.