Opiekun przed sądem
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczął się proces Mirosława Sz., opiekuna tyskich licealistów, którzy rok temu zginęli w lawinie podczas wyprawy na Rysy. Mirosław Sz. zarzucił TOPR-owi brak należytej staranności w informowaniu o zagrożeniu lawinowym.
Zakopiańska prokuratura oskarżyła Mirosława Sz. o to, że jako kierownik i opiekun wycieczki nieumyślnie wywołał lawinę, przez co naraził 8 osób na śmierć. Grozi mu 8 lat więzienia.
Nauczyciel odpowie też za to, że dzień przed tragiczną lawiną poprowadził na Rysy inną grupę, przez co nieumyślnie naraził jej członków na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Za to grozi mu kara do 3 lat więzienia.
Mirosław Sz. jest jedynym oskarżonym w tej sprawie. Drugi opiekun wycieczki zginął w lawinie. Według opinii biegłego Polskiego Związku Alpinizmu, Mirosław Sz. nie miał prawa prowadzić tego dnia wycieczki na Rysy i nie miał prawa zabierać tak licznej grupy, nie przeprowadził też właściwego przeszkolenia podopiecznych.
W obszernych wyjaśnieniach oskarżony mówił, że od czasu wypadku nie jest w stanie myśleć o niczym innym, tylko o przyczynach tamtej tragedii. Powiedział, że prowadzi badania dotyczące schodzenia lawin w Tatrach, uwzględniające wszystkie czynniki wpływające na to zagrożenie. Przedstawił też sądowi wykres z prowadzonych badań.
Mirosław Sz. jest zdania, że TOPR-owcy w swoich komunikatach podają mało precyzyjne dane dotyczące lawin. - Albo wykonują swoją pracę niedokładnie, albo rutynowo, albo nie mają odpowiednich kwalifikacji - nie wiem tego - powiedział. Podkreślił, że do wielu podobnych wypadków, także do tego, w którym zginęli licealiści, dochodziło w sytuacji, kiedy ogłaszano drugi, czyli umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego.
- Dopiero na drugi dzień po wypadku ratownicy ogłaszali trzeci stopień - zaznaczył i dodał, że przy takim zagrożeniu nie wychodzi się w góry
Mirosław Sz. zapewnił, że jest bardzo doświadczonym taternikiem, wycieczka była dobrze przygotowana, a rejon Morskiego Oka, gdzie doszło do tragedii, jest mu doskonale znany. Zaznaczył, że przed wyprawą na Rysy pytał o warunki w górach i dostał odpowiedź, że jest drugi, umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego.
Lawina, która 28 stycznia ubiegłego roku porwała pod Rysami wycieczkę z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion" działającego przy I LO w Tychach, była najtragiczniejszą w skutkach w historii Tatr Polskich. Kilkanaście dni temu minęła pierwsza rocznica tragedii. W szkole, gdzie uczyli się uczestnicy wyprawy odsłonięto pamiątkową tablicę.
INTERIA.PL/RMF/PAP