Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła 29 placówek medycznych. W większości oddziałów położniczych sale porodowe nie spełniały określonych wymagań. W 16 szpitalach nie gwarantowały one pacjentkom prawa do intymności. Działały tam na przykład wielostanowiskowe sale porodowe, rozdzielane jedynie parawanami. Siedmiołóżkowe sala poporodowe Niewiele lepiej zorganizowane były także sale poporodowe. Aż w siedmiu szpitalach wszystkie sale były przeznaczone dla więcej niż dwóch matek. W skrajnych przypadkach były pięcio - a nawet siedmiołóżkowe. Stwierdzono też braki w sprzęcie umożliwiającym mycie i pielęgnację noworodka. NIK wskazuje, że nieprawidłowości to konsekwencja przepisów, które pozwalają na szereg odstępstw od ustalonych norm i wymagań, co wykorzystują szpitale. Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej placówki, które w dniu wejścia jej w życie nie spełniały wymagań, otrzymały czas na dostosowanie pomieszczeń do końca 2017 roku i powszechnie korzystają z możliwości opracowania programu zmian, zamiast wcielać je w życie. Niewystarczająca obsada kadrowa Zastrzeżenia dotyczyły także obsady kadrowej oddziałów położniczych. Co prawda w większości skontrolowanych oddziałów zatrudniono wymaganą przez NFZ liczbę personelu medycznego, ale w praktyce i tak okazywała się ona niewystarczająca do potrzeb. Raport pokazuje, że brakuje przede wszystkim anestezjologów. W 22 skontrolowanych szpitalach podczas dyżuru był obecny tylko jeden, który musiał udzielać świadczeń na trzech oddziałach: anestezjologii, intensywnej terapii i bloku operacyjnym. Mimo że jest to rozwiązanie zgodne z przepisami, to w ocenie NIK w przypadku łączenia kilku rodzajów świadczeń może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentek oraz noworodków. Braki personalne dotyczyły także innych specjalności. Na dwóch oddziałach pracowała mniejsza liczba lekarzy niż wymagana, a w trzech dyżury pełnione były samodzielnie przez medyków, którzy nie posiadali wymaganej specjalizacji. Niektórzy lekarze pracowali non stop przez kilka dni Aż w 17 szpitalach nieprzerwany czas pracy poszczególnych lekarzy, zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych, wynosił od 31,5 do 151 godzin. Oznacza to w praktyce, że niektórzy lekarze pracowali non stop przez kilka dni. Mimo że zastosowany harmonogram dyżurów jest zgodny z prawem, bo ograniczenia godzin pracy lekarzy dotyczą wyłącznie personelu medycznego zatrudnionego na podstawie stosunku pracy, to NIK ma wątpliwości, czy taka organizacja czasu pracy może zapewnić odpowiednią jakość świadczonych usług i bezpieczeństwo pacjentek. Nieodpowiednia liczba anestezjologów ma też przełożenie na dostęp do znieczuleń. Aż w 20 z 24 skontrolowanych placówkach nie stosowano znieczuleń zewnątrzoponowych przy porodach siłami natury, mimo że od lipca 2015 r. NFZ płaci szpitalom dodatkowo 416 zł za każde tego typu świadczenie. Duża skala interwencji medycznych Zastrzeżenia NIK dotyczą także przestrzegania standardów. W żadnym ze skontrolowanych oddziałów nie przestrzegano wszystkich. Skala interwencji medycznych czyli m.in. cięcia cesarskie, przebicia pęcherza płodowego, podawanie oksytocyny, nacięcia krocza, czy podawanie noworodkowi mleka modyfikowanego była nawet wyższa niż przed wejściem w życie w 2012 r. standardów opieki okołoporodowej i często kilkakrotnie przewyższała średnią w innych rozwiniętych krajach. Cesarskie cięcia - Polska w niechlubnej czołówce Wzrosła także liczba cesarskich cięć. W skontrolowanych szpitalach wskaźnik ten przekroczył 47 proc. NIK zwraca uwagę, że pod tym względem Polska plasuje się w czołówce państw europejskich. Według danych Instytutu Matki i Dziecka wskaźnik cesarskich cięć w Polsce w 2014 r. wynosił 42 proc. i był jednym z najwyższych w Europie, gdzie średnia to 25 proc. (dane Światowej Organizacji Zdrowia). Z kolei według raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), pod tym względem Polska w 2015 r. zajmowała już czwarte miejsce w Europie.