Dopiero postępowanie Sądu Rejonowego w Warszawie przymusiło Fundację "Instytut Bronisława Komorowskiego" do złożenia dokumentów finansowych w KRS. Wynika z nich, że po pierwszych dwóch latach owocnej działalności, ostatni rok przyniósł już straty. Interia odkrywa szczegóły działalności Fundacji.
Dokumenty finansowe, do których dotarła Interia, pokazują, że w ciągu pierwszego roku działalności "Instytut Bronisława Komorowskiego" uzyskał przychód sięgający ponad 1,3 mln zł. Wiemy, że obecnie organizacja zatrudnia tylko jedną osobę. Czy pieniądze pochodzą z darowizn, czy może ze sprzedaży tego, co stworzyła Fundacja? - Nie pamiętam, skąd udało się uzyskać taki przychód - mówi Interii Sławomir Rybicki, były prezes zarządu fundacji.
Niecałe trzy miesiące po przegranej Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich z Andrzejem Dudą, 14 sierpnia 2015 r., zarejestrowana została Fundacja "Instytut Bronisława Komorowskiego". We wniosku o rejestrację Fundacji w Rejestrze Przedsiębiorców czytamy, że organizacja będzie się zajmować przede wszystkim działalnością wydawniczą. Chodziło o książki, czasopisma i różnego rodzaju periodyki. Z dokumentacji wynika, że w grę wchodziły także "pozostałe pozaszkolne formy edukacji" oraz badania naukowe i prace rozwoje w dziedzinie nauk społecznych.
Organizacja znalazła swoją pierwszą siedzibę przy placu Zamkowym 2 w Warszawie. Za wynajem pokoi o powierzchni niecałych 50 m kw. należących do tzw. Apartamentu Jacka Grodzkiego w Pałacu Pod Blachą, fundacja płaciła miesięcznie ok. 3,7 tys. zł (brutto). W czerwcu 2017 r. skończyła się umowa najmu, więc Instytut musiał przeprowadzić się z pierwszej siedziby. Obecnie znajduje się przy ul. Górnośląskiej 16/18, niedaleko gmachu Sejmu.
Z akt zgromadzonych w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że pierwszym prezesem zarządu Fundacji został Sławomir Rybicki, niegdyś minister w Kancelarii Prezydenta RP, obecnie senator PO. Fotel wiceprezesa przypadł Pawłowi Janowi Lisiewiczowi, wcześniej szefowi gabinetu prezydenta RP, a do Rady Fundacji trafili m.in. Jacek Michałowski, były szef kancelarii Bronisława Komorowskiego, i Olgierd Dziekoński, były prezydencki minister.
Z czasem składy zarządu i rady zmieniały się. Jako pierwszy zrezygnował Lisiewicz 23 listopada 2015 r., później 18 października 2018 r. zrobił to także Rybicki. Aktualnie szefem zarządu jest Krzysztof Łaszkiewicz, który wcześniej zasiadał w radzie Fundacji. Za czasów Bronisława Komorowskiego był prezydenckim ministrem ds. prawno-ustrojowych.
Przepisy wymagają od Fundacji corocznego sprawozdania finansowego do Krajowego Rejestru Sądowego. Termin minął 15 sierpnia 2019 r. Wcześniej "Instytut Bronisława Komorowskiego" publikował dokumenty. W tym roku, ze względu na opieszałość Fundacji, Sąd Rejonowy w Warszawie wszczął postępowanie przymuszające organizację do złożenia dokumentów finansowych w KRS. Postanowienie sądu z 23 października 2019 r. poskutkowało tym, że Fundacja w końcu podzieliła się informacjami o swojej działalności z ubiegłego roku.
Z dokumentów, które do tej pory upubliczniono, wynika, że w latach 2015-16 Instytut uzyskał przychód sięgający kwoty ponad 1,3 mln zł. Skąd te pieniądze? Zgodnie z aktem notarialnym z 6 sierpnia 2015 r., majątek fundacji stanowi Fundusz Założycielski w kwocie 20 tys. zł, zaś Fundusz Statutowy wynosi 5 tys. zł.
Organizacja miała zarabiać dzięki "dochodom ze składników majątkowych, działalności gospodarczej oraz z pieniędzy pozyskiwanych przez instytut". Lwią część środków Fundacji "Instytut Bronisława Komorowskiego" stanowią te wykazane w pierwszym sprawozdaniu finansowym. Chodzi o dochód sięgający 1,3 mln zł.
W aktach dostępnych w KRS czytamy, że od 14 sierpnia 2015 r. do 31 grudnia 2016 r. Fundacja "Instytut Bronisława Komorowskiego" zyskała przychód netto ze "sprzedaży produktów, towarów i materiałów" w kwocie 1 326 440,33 zł. Koszty, jakie przy tym poniesiono, to 524 195,33 zł. Czysty zysk wynosi zatem 801 370,88 zł. Nie wiadomo, o sprzedaż jakich produktów chodzi. W sprawozdaniu za kolejny rok obrotowy kwotę umieszczono już w rubryce "przychody z działalności statutowej".
Zarówno urzędujący jak i były prezes zarządu Instytutu twierdzą, że pieniądze pochodziły z datków, więc zwróciliśmy się do fundacji z prośbą o udostępnienie listy darczyńców. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Kiedy pytamy Sławomira Rybickiego o Instytut i ogromne pieniądze organizacji, ten odpowiada: - To stare dzieje. Nie pamiętam, skąd udało się uzyskać taki przychód, ale pewnie chodziło o darowizny. Bo finanse Instytutu opierały się właśnie na nich - wyjaśnia nam senator PO. - Pieniądze nie powinny pochodzić z działalności gospodarczej, bo taka nie była wtedy prowadzona - uważa polityk.
Po prześledzeniu dostępnych sprawozdań finansowych Fundacji okazuje się, że to drugi i ostatni tak dobry rok. Jeśli wierzyć dokumentom, w 2017 r. udało się wypracować 119 992,09 zł netto dochodu. Finansowa klapa zaczęła się w 2018 r., który został zamknięty stratą w wysokości 287 362 zł.
Dopiero po niedawnej interwencji sądu, okazało się, na co w 2018 r. wydawano pieniądze w "Instytucie Bronisława Komorowskiego". Uwagę zwraca przede wszystkim fakt, że z roku na rok drastycznie spadły wynagrodzenia.
W pierwszym roku pensje pochłaniały 330 844 zł (brutto), w 2017 r. spadły do 250,6 tys. zł. Rok później to już kwota "ledwie" 136 461 zł. Z informacji Interii wynika, że w ciągu ostatnich dwóch (lata 2017 i 2018) lat wynagrodzenie przypadało w udziale... jednej osobie. Bo tylko tyle, według obecnego prezesa zarządu, z którym rozmawialiśmy, zatrudnia Instytut. Dwa lata temu pracownik zarabiał więc 20 884 zł, a w 2018 r. już 11 371 zł miesięcznie.
- Mamy jednego pracownika i jest księgowa. W tym ostatnim przypadku to raczej usługa zewnętrzna. Zarząd pracuje bez wynagrodzeń - tłumaczy w rozmowie z Interią Krzysztof Łaszkiewicz, prezes zarządu Fundacji byłego prezydenta. Czym zajmuje się ten pracownik? - Organizuje spotkania, konferencje. Trzeba załatwić kwestie związane z wydawnictwem np. kolejnego raportu przygotowanego przez Fundację - dodał.
Pytamy, czy wcześniej zatrudniano więcej osób: - Nie umiem powiedzieć, co było cztery lata temu, bo to był pierwszy rok działalności (...). Senator Rybicki wtedy prowadził Instytut - odpowiada Łaszkiewicz. Przyznaje jeszcze, że zanim został prezesem, Fundacja również zatrudniała jednego pracownika.
Na uwagę zasługują też podróże służbowe organizowane przez Fundację. Dwa lata temu pochłonęły 23 790 zł, w ubiegłym roku - 693 zł. Wzrosły natomiast opłaty za tzw. "usługi obce" (np. księgowość, tłumaczenia czy organizacja transportu świadczone przez odrębny podmiot). Kwota poszybowała o ponad 125,5 tys. zł i wynosi już 235 814 zł. W 2017 r. "Instytut Bronisława Komorowskiego" przyjął też darowiznę, co zaznaczono w dokumentach. Organizacja byłego prezydenta otrzymała w ten sposób meble wyceniane na 9 147 zł.
- Jestem prezesem tylko od zeszłego roku. Mamy stratę w wysokości ponad 200 tys. zł, bo organizowaliśmy różne spotkania, konferencje (...). Co do mebli, nie umiem się wypowiedzieć. Kiedy zostałem prezesem, one już były. W tamte sprawozdania (za poprzednie lata - red.) nie wnikałem - powiedział nam Łaszkiewicz. Jak twierdzi, Fundacja ma na swoim koncie różne publikacje, ale na nich nie zarabia.
Co z październikowym postanowieniem sądu? - Nic nie wiem o tym, żeby przymuszono nas do publikacji dokumentów finansowych. Sprawozdanie podpisałem i ono wyszło w zeszłym lub poprzednim tygodniu - usłyszeliśmy.
O ocenę dokumentów finansowych poprosiliśmy Krzysztofa Izdebskiego, który jest dyrektorem programowym Fundacji ePaństwo. Nie ukrywa, że zastanawia go, dlaczego ludzie zarządzający fundacją byłego prezydenta mówią o darowiznach, skoro w rachunku zysków i strat możemy czytać o "przychodach netto ze sprzedaży produktów, towarów i materiałów".
- Nawet jeżeli dokument został niepoprawnie przygotowany, źle to wygląda przed darczyńcami - powiedział Interii Krzysztof Izdebski. - Rozliczenia pieniężne wskazują, że wszystko zaczęło się z dużym rozmachem. Z czasem chyba wyczerpała się formuła, zabrakło pasji do działania - dodaje ekspert.
Zwróciliśmy się do Bronisława Komorowskiego z prośbą o odpowiedzi na pytania związane z jego Instytutem. Do czasu publikacji tekstu nie odbierał telefonów, ani nie odpisał na SMS-a.
Jakub Szczepański
Wyrażaj emocje pomagając!
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym i nasyconym nienawiścią komentarzom. Nie zgadzamy się także na szerzenie dezinformacji.Zachęcamy natomiast do dzielenia się dobrem i wspierania akcji „Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy” na rzecz najmłodszych dotkniętych tragedią wojny. Prosimy o przelewy z dopiskiem „Dzieciom Ukrainy” na konto: 96 1140 0039 0000 4504 9100 2004 (SKOPIUJ NUMER KONTA).
Możliwe są również płatności online i przekazywanie wsparcia materialnego. Więcej informacji na stronie: Fundacja Polsat Dzieciom Ukrainy.