"Nie dostał marszałka, więc poszedł do PO"
Lech Kaczyński zapewnił Bogdanowi Borusewiczowi chleb, a ten teraz okazał się nielojalny. Przeszedł do Platformy, gdy dowiedział się, że nie będzie marszałkiem Senatu w nowej kadencji - twierdzi Michał Kamiński, minister i rzecznik prezydenta, gość Kontrwywiadu RMF FM.
Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy prezydent wiedział, że Elżbieta Kruk zamierza porzucić Krajową Radę Radiofonii i Telewizji?
Michał Kamiński: Tak. Pani minister uprzedzała o tym, że zamierza wrócić do aktywnego życia politycznego i reprezentować ponownie swój okręg wyborczy, czyli Lublin, w Sejmie Rzeczpospolitej.
I prezydent nie miał nic przeciwko temu?
Nie miał nic przeciwko temu. Prezydent , o czym powszechnie wiadomo, jest zawsze zadowolony z aktywności kobiet w polityce. PiS-owi przybędzie kolejna ważna osoba, która jest kobietą, która będzie posłanką, i która będzie liderem listy w Lublinie.
A kto zastąpi Elżbietę Kruk? Bo to jakaś epidemia odejść tych członków Krajowej Rady z nominacji prezydenta... Najpierw pan Dziomdziora, teraz pani Kruk. Czy za nią pani poseł Bubula?
Nie wiem, czy epidemia. Każdy ma jakiś swój plan życiowy. Tutaj nie dzieje się nic strasznego. Prezydent nie podjął jeszcze decyzji, kto zastąpi panią Elżbietę Kruk.
To a propos kobiet i a propos transferów. Czy to pan skaperował Nelly Rokitę do przejścia do Pałacu Prezydenckiego?
W ogóle nie używałbym słowa "skaperował". Ja po raz pierwszy rozmawiałem z panią Nelly Rokitą w tej sprawie, bo wcześniej ją poznałem, dokładnie w dniu, w którym ona przyszła do Pałacu Prezydenckiego. Sama pani Nelly Rokita mówi wyraźnie, że ona się od pół roku starała, aby dołączyć do ekipy prezydenta Kaczyńskiego.
To dlaczego aż pół roku trwało namawianie prezydenta, by się na nią zdecydował?
Nie pół roku.
Pan powiedział pół roku.
To powiedziała pani Nelly Rokita.
A pan powtórzył.
Od pół roku chciała. Wtedy, kiedy wyraziła dokładną i konkretną wolę, że chce zostać doradcą prezydenta, a nie że tylko się nad tym zastanawia, to pan prezydent od razu podjął pozytywną decyzję.
A czy pan prezydent zapytał panią Rokitę, co na to jej mąż?
Pan prezydent uważa, że dorosła osoba podejmuje decyzje samodzielnie i tutaj nie widzimy żadnego problemu. Ja nie chciałabym w żaden sposób wkraczać w małżeństwo państwa Rokitów.
Bo jak widzimy, to małżeństwo przeżywa jakieś dramatyczne chwile za sprawą Pałacu Prezydenckiego...
Muszę panu powiedzieć, że ja jestem zniesmaczony. Co to znaczy dramatyczne chwile? Po prostu pani Nelly Rokita, która jest aktywnym człowiekiem w życiu publicznym od dłuższego czasu, postanowiła przyłączyć się do ekipy prezydenta Kaczyńskiego z konkretnym programem. Ja wiem, że niedługo o tym programie aktywizacji kobiet pani Rokita będzie mówić. Prezydentowi doradca do spraw kobiet jest potrzebny, bo sprawy kobiet leżą panu prezydentowi na sercu.
Ale jakoś przez dwa lata radził sobie bez tego doradcy. Panie ministrze, ale pan uważa, że ta zamiana ról, czyli pani Nelly do pałacu, a pan Jan do domu, dobrze robi polskiej polityce?
Ja uważam, że polskiej polityce z pewnością odejście Jana Rokity z aktywnego życia publicznego nie służy. Liczę jednak, że pan Jan Rokita nie jest człowiekiem sędziwym i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
A PiS złożył już Janowi Rokicie jakąś ofertę?
Przecież wszyscy słyszeli, że pan Jarosław Kaczyński powiedział, że przeszłość odkreślamy grubą kreską i jeżeli tylko pan Rokita by zechciał, to drzwi Prawa i Sprawiedliwości są dla niego otwarte. Ja rozumiem, że pan Rokita na pewno takiej decyzji nie chciałby podejmować szybko. Powiem szczerze, że jestem zniesmaczony taką atmosfera skandalu, wokół czegoś, co według mnie jest normalne. Aktywna zawodowo i publicznie kobieta podejmuje decyzję o przyłączeniu się do ekipy prezydenta RP.
A ja jestem zniesmaczony panie ministrze tym, że jeszcze pół roku temu ten sam premier powiedział, że Jan Rokita raz na zawsze powinien zniknąć z polskiej polityki. A jeśli chodzi o krytykę grubej kreski, to wy też zawsze w niej przodowaliście.
Pan premier, jak pan dobrze wie, użył tego sformułowania ironicznie.
Rozumiem, że w tym momencie konkretnej oferty dla Jana Rokity nie ma?
Proszę pana, ja w ogóle szczerze mówiąc, zastanawiam się, dlaczego to PiS ma odpowiadać za odejście Jana Rokity z polityki. Podczas gdy w dniu, w którym Jan Rokita z polityki odchodził, członkowie PO z Krakowa, wytoczyli mu, albo zapowiedzieli wytoczenie sprawy sądowej. Moim zdaniem, gdyby Rokita nie był w PO traktowany tak, jak był traktowany, tak, jak w tej partii są traktowani chyba wszyscy ludzie o cechach indywidualistycznych, to moim zdaniem nie byłoby całej sprawy. Rokita nie odchodziłby z polityki, a pani Nelly Rokita mogłaby pracować dla prezydenta, bo w pracy dla prezydenta nie ma naprawdę nic złego.
Powtórzę pytanie, czy dzisiaj jest jakaś konkretna oferta dla Jana Rokity?
Pałac Prezydencki, który ja reprezentuję, nie jest instytucją od składania ofert politycznych. Natomiast ja mogę powiedzieć to, co pan redaktor słyszał i chyba wielu naszych słuchaczy, że premier, który jest jednocześnie prezesem Prawa i Sprawiedliwości, powiedział, że dla Jana Rokity, w tej formacji, jeżeli by chciał, jest miejsce.
Pan uważa, że jakie jest to miejsce, ministerialne, poselskie, senatorskie?
Panie redaktorze, no my jesteśmy przed wyborami. Ja jestem przeciwnikiem dzielenia skóry na niedźwiedziu, który jeszcze całkiem żwawo hasa po lesie.
Pan uważa, że przejście Nelly Rokity do Pałacu Prezydenckiego było bombą PiS?
Na bombę czekaliśmy wszyscy, bo bombę zapowiadała Platforma. Jak to bardzo trafnie zauważył pan premier wyszedł z tego kapiszon. Ja nie lubię szczerze mówiąc tego języka. Bomba. Ludzie oglądają, że tak powiem, co się dzieje na polskiej scenie, wyrabiają sobie opinię. A 21 października, mam nadzieję, jak najliczniej pójdą do wyborów i wybiorą tego, kogo uważają za najlepszego swojego reprezentanta.
To skoro o bombach i kapiszonach, chwila wspomnień, panie ministrze. Słyszał pan ten głos? Do kogo on należał?
On należał do człowieka, który od sześciu lat funkcjonował w polityce, będąc człowiekiem, któremu Lech Kaczyński wprost zapewnił chleb. Bo najpierw, wbrew PiS, pan prezydent zapewnił miejsce panu Borusewiczowi w Zarządzie Województwa Gdańskiego, wbrew dużej części partii. Prowadziłem kampanię Lecha Kaczyńskiego i doszło do awantury między nami, gdy Lech Kaczyński porzucił swoją kampanię i pojechał do Gdańska, bo sondaże pokazywały, że pan Borusewicz na ma szans na miejsce w Senacie.
No tak, ale gdy Borusewicz popierał Lecha Kaczyńskiego, to był brylantem i bombą, a kiedy wspiera Platformę Obywatelską to jest rozmoczonym kapiszonem. Też mi się nie podoba ten język, jeśli mówimy o języku polityki.
Wie pan co? My krytykujemy fakt, że ktoś, jak pan Borusewicz, okazał się nielojalny. Ale ja panu ujawnię fakt, że parę dni przed tym, zanim pan Borusewicz ogłosił to, co ogłosił, proponował PiS, pytał konkretnie lidera prawa i Sprawiedliwości, czy my widzimy dla niego miejsce jako marszałka Senatu w następnej kadencji.
Czyli uważa pan, że po odmowie PiS i powiedzeniu, że marszałkiem ma zostać pan Romaszewski, pan Borusewicz przeszedł na stronę Platformy?
Taki jest, panie redaktorze, że odwołam się do modnego ostatnio sformułowania, logiczny ciąg zdarzeń.
Na koniec dwa króciutkie pytania: Czy prezydent podpisze tę ustawę, dającą ulgę podatkową na każde dziecko?
Zobaczymy, pan prezydent jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Spotka się ze swymi doradcami w tej sprawie na pewno.
Czy przed wyborami poznamy drugą część raportu o WSI?
Ja też w tej sprawie jeszcze nic nie mogę powiedzieć. Na pewno wszystkie prace, które są związane z zadaniami pana prezydenta, będą się toczyły zgodnie z prawem, niezależnie od kampanii wyborczej.
Zorientowany rzecznik prezydenta, Michał Kamiński, dziękuję bardzo.
Dziękuję.