Michnik: byłem tylko listonoszem
Byłem tylko listonoszem - mówił o swojej roli w negocjacjach między rządem a Agorą w sprawie ustawy o mediach Adam Michnik. Naczelny "Gazety Wyborczej" po raz kolejny stanął dziś przed sejmową komisją śledczą badającą aferę Rywina. Jego zdaniem oszukani zostali i premier, i Agora.
Michnik zeznawał przed komisją po raz drugi. Pierwszy raz przesłuchiwany był w lutym tego roku. Przed godziną 16. komisja przerwała przesłuchanie. Wznowi je jutro o godzinie 9.
- Kiedy 22 lipca ubiegłego roku wychodziłem z gabinetu premiera, nie sądziłem, że został w mojej obecności uruchomiony proces lawinowy, który skończy się komisją śledczą - mówił przed posłami Adam Michnik.
Naczelny "GW" przekonywał także, że był tylko pośrednikiem; z premierem spotykał się, bo się z nim dobrze znał, ale na ustawie medialnej się nie znał: Ja w tej sprawie występowałem wyłącznie jako listonosz.
Był do tego stopnia nieświadomy stopnia kształtu ustawy, że - co dziwne - dopiero kilkanaście dni temu dowiedział się, że rząd nie przyjął tej wersji zapisu antykoncentracyjnego, o który walczyła Agora. - Co innego jest Agora i kierownictwo, ja nie miałem z tym nic wspólnego. Ja się tym w ogóle nie interesowałem - mówił Michnik.
- Poza trzema rozmowami z Wandą Rapaczyńską i poza trzema interwencjami u premiera - zauważył słusznie Jan Rokita.
Adam Michnik podczas tych trzech spotkań i wielu rozmów telefonicznych wypytywał Leszka Millera o projekt ustawy. Premier miał mówić, że chce zakończyć wojnę z mediami i zapewniał, że rząd przyjmie przepisy, które będą kompromisem. Tak się jednak nie stało.
Zdaniem Michnika oszukany został i premier, i Agora. A za Aleksandrą Jakubowską stał i nią kierował Włodzimierz Czarzasty - przekonywał redaktor "Gazety Wyborczej".
Zdaniem naczelnego "GW" Włodzimierz Czarzasty, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, sterował Aleksandrą Jakubowską, kiedy ta tworzyła kontrowersyjną ustawę o rtv. - Świadczy o tym fakt, że minister przed komisją pogubiła się w zeznaniach, składała sprzeczne wyjaśnienia i robiła wszystko, by nawet nie wspomnieć nazwiska Czarzastego - tłumaczył Michnik. Czarzastego nazwał nawet "nadzorcą zmian".
Michnik przypomniał dziś zeznania sekretarza KRRiT złożone przed komisją, kiedy przyznał, że w pewnym momencie przestał kontaktować się z prezesem TVP, bo on nie mógł już niczego załatwić, więc poszedł do Jakubowskiej.
Michnik atakował Czarzastego i bronił jednocześnie premiera. Według tej relacji chciał kompromisu z mediami; postanowił zakończyć wojnę z nimi, dlatego zgodził się na postulaty Agory i innych wydawców. Tymczasem Jakubowska oszukała Agorę, "przemyciła" i przepchnęła przez rząd rozwiązania niekorzystne dla wydawcy "GW" - sugerował Michnik.
Szef "Wyborczej" wiele mówił dziś o swoich hipotezach, nie chciał jednak podać konkretów, np. na temat swego spotkania z prezydentem w Juracie. - Czuję się molestowany. Na to mi zezwala prawo, żebym ja decydował, o których spotkaniach chce zeznawać, a o których zeznawać nie chcę - mówił.
Przepisy, na które powoływał się Michnik, to prawo prasowe, dokładnie - tajemnica dziennikarska. Zasłonił się nią już po raz kolejny.
Przeczytaj też:
INTERIA.PL/RMF/PAP