Lasek: Zespół ekspertów ws. Smoleńska może działać bez dostępu do archiwum
Eksperci, którzy mają analizować i weryfikować pojawiające się hipotezy nt. przyczyn katastrofy smoleńskiej, nie muszą mieć dostępu do archiwalnych materiałów - powiedział dziennikarzom we wtorek szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek.
Przewodniczący PKBWL, który był także członkiem komisji, badającej katastrofę samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem, zapowiadał wcześniej, że w styczniu może zacząć działać zespół ekspertów do wyjaśniania opinii publicznej kwestii związanych z tym wypadkiem. Lasek mówił w grudniu m.in., że czeka na opinie prawników, którzy mieliby zatwierdzić tryb działania zespołu oraz odpowiedzieć na pytanie, czy eksperci mieliby dostęp do materiałów komisji, które w lipcu 2011 r. po zakończeniu jej prac trafiły do archiwum.
- Po dyskusjach, które przeprowadziliśmy w zespole, bo nasz zespół w sposób nieformalny od dłuższego czasu działa, stwierdziliśmy, że niekonieczny jednak jest dostęp do całości materiału, ponieważ, jak by nie patrzeć, jesteśmy autorami całego tego materiału, który został opublikowany, czyli raportu, protokołu i załączników - powiedział Lasek pytany we wtorek przez dziennikarzy, czy dostał już opinie prawników. Lasek uczestniczył tego dnia w przedpremierowym pokazie filmu National Geographic o katastrofie smoleńskiej.
- Wydaje nam się, że wystarczającą podstawą do tego, żeby dawać odpór alternatywnym teoriom, jest oficjalnie opublikowany materiał plus nasza wiedza - dodał.
"Podjęliśmy taką decyzję"
Lasek zastrzegł, że chodzi o grupę specjalistów od badania wypadków, a nie od wpływania na opinię publiczną. - Podjęliśmy taką decyzję, że chcemy dyskutować z alternatywnymi teoriami i pokazywać, że niestety nie mają one potwierdzenia w faktach - powiedział Lasek. Podkreślił, że eksperci muszą tłumaczyć zagadnienia lotnicze w sposób zrozumiały dla zwykłych ludzi.
Przewodniczący PKBWL nawiązał też do ustaleń parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, kierowanego przez Antoniego Macierewicza z PiS. - Alternatywne teorie całkowicie pomijają, co doprowadziło do tego, że samolot znalazł się na tak bardzo małej wysokości. Mówi to również zespół parlamentarny - samolot znalazł się poniżej ścieżki, ale już nie wyjaśnia, dlaczego. My wyjaśniliśmy, dlaczego samolot znalazł się poniżej ścieżki. Bardzo wyraźnie, w sposób zrozumiały dla pilotów, w sposób zrozumiały dla ekspertów lotniczych. Teraz musimy to przybliżyć zwykłym ludziom, którzy oczekują takiego uproszczenia tego naszego raportu - powiedział Lasek.
Pytany, jak komisja Millera oceniła, że na pokładzie Tu-154M nie doszło do wybuchu (z częściowego raportu zespołu Macierewicza wynika, że przyczyną katastrofy były dwa wybuchy), Lasek powiedział, że podstawą do takiej oceny były oględziny śladów na wraku, sposób rozpadu samolotu oraz zapisy dwóch rejestratorów parametrów lotu i dźwięku. "Żaden z tych rejestratorów nie nagrał ani wybuchu, ani skoku ciśnienia. Nawet Instytut Sehna (Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który na potrzeby prokuratury badał zapis rejestratora rozmów w kabinie pilotów - PAP) wykluczył, że tam nagrało się coś, co mogłoby nawet przypominać wybuch" - powiedział Lasek.
W ubiegłym tygodniu Lasek zapowiedział, że szczegóły pracy zapowiadanego przez niego zespołu mają być wkrótce znane. Zespół ma przypominać ustalenia komisji badającej katastrofę, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller, oraz proces, który doprowadził do wyciągnięcia przez nią takich, a nie innych wniosków. Odpowiedzi na pytania osób, które mają wątpliwości co do przebiegu katastrofy, miałyby pojawiać się na specjalnej stronie internetowej.