Michał Zieliński, RMF: - Co może oznaczać dla współpracy koalicyjnej zmiana w Polskim Stronnictwie Ludowym, bo chyba można założyć, że samo istnienie koalicji nie stanęło pod znakiem zapytania? Krzysztof Kwiatkowski:- b Kto idzie pierwszy, ten innym kierunek wyznacza. Dzisiaj jeszcze nie wiemy do końca co oznacza wybór Janusz Piechocińskiego dla współpracy koalicyjnej, bo to przede wszystkim on musi oczywiście określić jako nowy szef PSL. Dzisiaj mamy deklaracje, które wygłosił na kongresie, mówiące o racjonalnej koalicji, o solidnym działaniu w parlamencie i o tym, że PSL będzie właśnie mądrym i racjonalnym koalicjantem. Dotychczasowe doświadczenia w polityce nauczyły mnie, że najlepszym weryfikatorem intencji są nie słowa, a działania - na te musimy jeszcze poczekać. I w tym miejscu z mojej strony - poza gratulacjami dla nowego prezesa - powinny także paść podziękowania dla tego, który te kongres przegrał - czyli Waldemara Pawlaka, z którym przez ostatnie opięć lat PO wspólnie tworzyła koalicję i rząd. Czy Platforma nie będzie chciała się włączyć do - zapowiadanej przez nowego przewodniczącego PSL - próby namówienia Waldemara Pawlaka, żeby jednak rozważył jeszcze raz decyzję o dymisji, podjętą być może pod wypływem emocji? - Dzień kongresowy to zawsze dzień, w którym rzeczywiście towarzyszą nam emocje, więc na tę ostateczne deklaracje poczekajmy. Chociaż Waldemar Pawlak mocnym - żeby nie powiedzieć dobitnym głosem przedstawiał swoją decyzję. Ale początek przyszłego tygodnia to będzie podsumowanie, czy te deklaracje są ostateczne. Z naszej strony szanujemy autonomię koalicjanta, więc czekamy na potwierdzone decyzje. Przyszły tydzień to na pewno rozmowa między Donaldem Tuskiem i Januszem Piechocińskim - co ta zmiana kierownictwa PSL-u oznacza w dotychczasowej współpracy rządowej i koalicyjnej. Z tego co pan mówi twierdzę, że jesteście trochę zaskoczeni takim obrotem sprawy. W związku z tym chciałbym zapytać, czy koalicja jest przygotowana kadrowo, personalnie na taką ewentualność? Czy są kandydaci gotowi z dnia na dzień podjąć się obowiązku kierowania kluczowym resortem gospodarki? - To nie od działaczy PO - bo to nie oni wybierali - a w wypowiedziach członków PSL w ostatnich miesiącach, dniach, godzinach słyszeliśmy, że faworytem jest Waldemar Pawlak, więc wypada powiedzieć, że ten wynik jest pewnym zaskoczeniem. Chociaż mówię o pewnym zaskoczeniu, bo uważni obserwatorzy sceny politycznej zauważają, że kongresy PSL miewały zaskakujące zakończenia i kandydat zgłaszany w ostatniej chwili z tzw,. sali potrafił wygrywać z dotychczasowym prezesem, który już się wydawał niepokonanym - co spotkało kiedyś Jarosława Kalinowskiego. Dlatego z dużym spokojem podchodziliśmy do wyników wyborów i chociaż byliśmy przekonani, że Waldemar Pawlak jest faworytem, to jednak nikt nie mógł wykluczyć innego wyniku i tak się stało. To przejaw wewnętrznej demokracji w PSL-u, który jakoś odróżnia tę partię przynajmniej na pierwszy rzut oka od dwóch głównych partii, w tym pańskiej. Czy pana zdaniem byłby możliwy taki zaskakujący obrót spraw przy wyborze władz Platformy? - Mamy swój kongres dopiero za czas jakiś. Nasz status nie ogranicza liczby kandydatów, ich może być więcej niż dwóch, może być ich nieograniczona liczba. Oczywiście jeśli ktoś z członków Platformy uzna że ma lepszy pomysł na Polskę, lepszy program dla Platformy i jest go w stanie czytelniej przedstawiać wyborcom, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stanął w szranki o przywództwo partii z Donaldem Tuskiem. To, że dzisiaj takiego kandydata nie widać, nie znaczy, że takiego kandydata nie będzie w dniu zjazdu, bo PO jest demokratycznym ugrupowaniem i jedynym ograniczeniem w takich deklaracjach i w takim starciu jest wyłącznie chęć osoby, która taką decyzję podejmuje. Michał Zieliński, RMF FM