Konferencja Jacka Protasiewicza, tłumaczył się po incydencie na lotnisku w Niemczech
Po tym, jak niemiecki dziennik "Bild" napisał, że europoseł PO Jacek Protasiewicz zwyzywał obsługę lotniska we Frankfurcie nad Menem, będąc pod wpływem alkoholu, polityk postanowił zwołać dzisiaj konferencję prasową. Protasiewicz pokazywał na niej filmik z nagraniem z lotniska. Na komentarz dziennikarzy, że nagranie jest niewyraźnie, obiecywał, że "to wszystko będzie wyczyszczone".
Protasiewicz mówił na konferencji, że został uderzony przez celnika i przez niego sprowokowany. - Po okazaniu paszportu w którym jest napisane, że jestem europosłem usłyszałem "raus" i zagotowałem się - relacjonował europoseł. Polityk PO miał odpowiedzieć celnikowi, że to słowo kojarzy się z określeniem "Heil Hitler" i to wtedy mężczyzna go uderzył, w odpowiedzi na to Protasiewicz powiedział mu, żeby pojechał do Auschwitz i zobaczył, jakie są skutki używania siły.
- Tam jest dźwięk, jak ja jęknąłem, bo ten mężczyzna mnie uderzył. Zrobił to świadomie - mówił polityk, usiłując wytłumaczyć dziennikarzom, co jest na nagraniu. - Do you now mr Lucenko? We beat him. We don't beat you, we beat him. Coś takiego - mówił.
Protasiewicz tłumaczył wcześniej, że nie był pijany, a wypił jedynie "dwie porcje wina" na pokładzie samolotu, jednak nie zataczał się, ani nie "bełkotał". Przyznaje natomiast, że mógł być "rozemocjonowany".