Komuno wróć?
22 lipca. Kiedyś Święto Odrodzenia Polski - dzień, w którym naprędce oddawane do użytku nowe fabryki, szkoły i osiedla miały pokazać, że ojczyzna rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej. O tym, że wcale nie było tak wesoło, dziś wielu trzeba już o tym przekonywać.
Polska Ludowa u wielu rodaków wraca do łask. Epoka budowania socjalizmu pod przewodnictwem partii i przy sojuszniczym wsparciu Związku Sowieckiego żyje w coraz wdzięczniejszej pamięci części naszego społeczeństwa. Mnożą się internetowe strony poświęcone złotym czasom PRL-u, na aukcjach w sieci wzrasta popyt na pamiątki z tamtych czasów, do rangi kultowych urastają osadzone w socrealiach filmy i seriale, a w wielu sondażach na najlepszego powojennego polityka prym wiedzie... Edward Gierek.
Oldskulowe bibeloty
O ile jeszcze całkiem niedawno używany zachodni samochód czy pralka automatyczna były szczytem marzeń Polaków, to dzisiaj znów wzrasta popyt na zdezelowane Syrenki i zakurzone pralki Frania. Nie jako na przedmioty codziennego użytku rzecz jasna, ale jako na żywe ikony minionej epoki. Takie, na których można wcale nieźle zarobić w dobie mody na to, co jest w starym stylu, czyli - jak każe mówić nowa szkoła - oldskulowe (ang. old school).
O ile cena wywoławcza rolki takiego oldskulowego, peerelowskiego papieru toaletowego na internetowej aukcji wynosi zaledwie 5,99 zł, to za szare mydło "Jędrne", które podobno "zachowało swój niepowtarzalny zapach", zapłacimy przynajmniej 12 zł, zaś pudełko zapałek "Sztormowe" (stan bardzo dobry!) czy "historyczne Marlboro z Pewexu" - to wydatek co najmniej 25 zł. Na podobnych aukcjach można kupić wszystko: gogle ZOMO, milicyjne kajdanki, statut PZPR, medal 40-lecia PRL, "instrukcję o postępowaniu z rzeczami znalezionymi na PKP" czy nawet - ponoć prawie nieużywany - mundur funkcjonariusza MO.
Chętnych nie brakuje. Ten, kto za czasów szkolnych oszczędzał w SKO, na przerwach pijał oranżadę w woreczkach, a swoją pierwszą miłością zabierał na ciepłe lody, wysupła przecież z sentymentu kilka złotych na oldskulową szkolną odznakę. O napój z ulicznego saturatora dziś już trudno, ale znajdzie się niejeden, który pójdzie na którąś z coraz liczniejszych wspominkowych wystaw, żeby to szacowne urządzenie jeszcze raz zobaczyć.
I na tej właśnie nostalgii złoty interes robią producenci bazujący na markach i produktach w czasach PRL-u wypromowanych, by wspomnieć tu tylko o współczesnej następczyni słynnej polocockty czy wracających na salony starych, dobrych prażynkach.
Ale klientami internetowych aukcji są też ci, którzy socjalizmu już nie budowali. Dla nich peerelowskie bibeloty mają posmak nieznanej, fascynującej epoki. Epoki tak absurdalnej, że aż frapującej. Chcą choć dotknąć kawałka czasów, które wynalazły wyroby czekoladopodobne, kolejki po papier toaletowy i kultowe polskie komedie.
Rejs z misiem
Bo też jeśli nadużywa się ostatnio słowa "kultowy", to z pewnością nie będzie przesadą nazwać takimi filmy i seriale osadzone w peerelowskiej codzienności. "Rejs", "Miś" czy "Alternatywy 4" nie były nigdy tak popularne jak teraz. Ich sympatycy zakładają fankluby i strony internetowe. Wśród młodych ludzi, którzy w najlepszym razie w czasach Polski Ludowej zdążyli skończyć parę klas podstawówki, mówi się Bareją czy "Rejsem" i towarzyską gafą jest nie wiedzieć, skąd pochodzi ten czy tamten kultowy cytat. Nawet jeśli w ogóle nie lubią chodzić do kina, a szczególnie nie chodzą na filmy polskie, to osnute na socrealnych paradoksach komedie potrafią oglądać dziesiątki razy.
Widzów, którzy rzeczywistość PRL-u znają głównie z opowieści rodziców, te filmy zwyczajnie bawią. A fakt, że ich scenariusze pisała codzienność Polski Ludowej, ma drugorzędne znaczenie. Będący dziś ikoną peerelowskiej komedii Stanisław Bareja nie doczekał się sławy przed śmiercią w 1987 roku, a prawdziwym idolem stał się dopiero dla tych, którzy absurdów pokazanych w jego dziełach nie mieli okazji podziwiać przez okno, a w każdym razie słabo je pamiętają. Tym, którzy sami byli aktorami surrealistycznej komedii zwanej PRL-em, nie było aż tak śmiechu.
Chcesz cukierka, idź do Gierka
Ale PRL to nie tylko bibeloty i komedie. Jeśli wspomina się dziś Polskę Ludową z łezką w oku, to nie myśli się przecież o czasach wojującego stalinizmu ani o stagnacji okresu małej stabilizacji. Dziś we wdzięcznej pamięci rodaków żyją przede wszystkim lata 70., ta złota ponoć epoka Polski Ludowej, oraz twórca dobrobytu na kredyt - wtedy I sekretarz KC PZPR, a dziś już najczęściej ideał zatroskanego o kraj polityka - Edward Gierek.
Zapytaliśmy w ankiecie umieszczonej na stronach naszego portalu, którego z polskich polityków XX wieku cenicie najbardziej. Gierek uzyskał w tym sondażu 23 proc. głosów i okazał się najbardziej przez Was cenionym politykiem w powojennej historii Polski. A dodajmy, że popularność I sekretarza nie jest kwestią jednego sondażu. Świadczą o niej coraz liczniejsze obywatelskie inicjatywy uhonorowania jego osoby. W Sosnowcu Edward Gierek dostał już tytuł honorowego obywatela miasta, jest tam rondo jego imienia, powstało też stowarzyszenie czczące jego pamięć. Swego czasu w sosnowieckich kioskach pojawiły się nawet kalendarze ze zdjęciem byłego szefa PZPR. A nie wolno zapominać także o popularności syna I sekretarza, Adama Gierka, który swój świetny wynik w ubiegłorocznych eurowyborach i mandat deputowanego do Parlamentu Europejskiego niewątpliwie zawdzięcza także nazwisku.
W naszym sondażu Edward Gierek zdystansował polityków współczesnych, z których najwięcej głosów uzyskał Lech Wałęsa. Najwięcej, czyli 10 proc., a więc ponad dwa razy mniej niż I sekretarz. Ten, który Polskę Ludową obalił, przegrał z człowiekiem, który dziś wielu kojarzy się z tym, co w PRL-u da się lubić. Zgodnie ze starą zasadą "lepiej już było", Gierek staje się głównym dobroczyńcą narodu, a stare powiedzenie "Chcesz cukierka, idź do Gierka" przestaje - jak to miało miejsce wśród wypełnionych octem sklepowych półek lat 80. - mieć wydźwięk ironiczny.
Dziś wielu Polaków jest święcie przekonanych, że Gierek cukierka i miał, i byłby dał. "Edward Gierek jak Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną" - przekonywali pomysłodawcy uhonorowania sekretarza ulicą w Słupsku. A że narobił długów? "On za te pieniądze dla kraju coś zrobił" - komentował użytkownik "50-latek" na naszym forum dyskusyjnym. A że pustki w sklepach? "Ale każdego było stać, żeby dziecko wysłać na kolonie, jechać na wczasy" - twierdzi inny internauta. Tylko skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?
Komuno wróć?
I Gierek, i PRL swoją rosnącą popularność zawdzięczają rozczarowaniu współczesną polityką i politykami. Różnie - mówią niektórzy Polacy z nostalgią - za komuny bywało, ale przecież nigdy nie było tak źle, jak jest teraz: bieda, wyzysk, bezrobocie, a w polityce nie ma już granic, których przekroczyć nie wolno. Użytkownik "ixi" pisze o I sekretarzu na naszym forum dyskusyjnym: "Nie kradł, mieszkał w zwykłej willi, na którą stać było praktycznie każdego jeśli pracował, dróg pobudował jak żaden inny (może tylko Kazimierz Wielki) a co do długów, to dzisiejsi przywódcy robią większe, tyle tylko, że za społeczne pieniądze budują własne rezydencje, a nie bloki dla zwykłych ludzików. Znał życie we Francji i bardziej był skierowany na Zachód, a że przyszło mu rządzić w takich czasach - to jego pech!". I ten komentarz można chyba pozostawić bez komentarza...
Paweł Jurek