Komorowski ocenił podczas debaty zatytułowanej "UE wobec swego otoczenia. Czy zmierzch unijnego prometeizmu", że "sąsiedztwo odważnego kraju z dobrze określonymi własnymi interesami i celami jest zawsze bezcenne" w procesie realizacji misji poszerzania demokracji, wolnego rynku czy bezpieczeństwa. Prezydent podkreślił, że Polska dwadzieścia lat temu miała to szczęście, że sąsiadowała z krajem potężnym i demokratycznym, czyli - Niemcami. Podkreślił rolę Niemiec w procesie wchodzenia Polski do NATO i UE. Zaznaczył, że Polska chce odgrywać "taką pozytywną rolę" wobec Ukrainy i Białorusi, ale - dodał prezydent - "problem nasz polega na tym, że my nie jesteśmy Niemcami, jeśli chodzi o ich potęgę ekonomiczną, rolę polityczną". "My nie jesteśmy potęgą niemiecką, a Ukraina jest potężnym krajem europejskim. To jest kłopot braku proporcji między zadaniami, jakie sobie stawiamy, a realnymi możliwościami" - mówił Komorowski. Podkreślił jednak, że nie powinien to być powód do rezygnowania z naszych celów. "Jeżeli chcemy być skuteczni w otwieraniu perspektywy dla krajów sąsiadujących z Polską na wschodzie w perspektywie europejskiej, potrzebujemy potężnego sojusznika, z którym razem potrafimy przekonać resztę Europy" - powiedział. Prezydent ocenił też, że niesłuszne jest przekonanie, iż wspieranie europejskich dążeń naszych wschodnich sąsiadów musi się nieuchronnie łączyć z poświęceniem naszych dobrych relacji z Rosją. Jak podkreślił, Rosja jest zdolna do prowadzenia pragmatycznej polityki. "Nie powinniśmy sobie w głowach budować żadnej czerwonej kreski - tzn. jak my gdzieś się upomnimy o jakiś obszar wolności - o demokrację, o wolny rynek, nie powinniśmy mieć w głowie wpisanego, że za to mamy zapłacić w relacjach z Rosją. Konkurencja jest rzeczą normalną, Rosja też się do konkurencji przyzwyczaja" - powiedział Komorowski.