Sezamor produkuje łańcuchy i wielkie suwnice. Stocznia Szczecińska nie zapłaciła za zamówiony i wykonany produkt. Firmie grozi więc utrata płynności finansowej. Pracownikom zaproponowano mniejsze wynagrodzenia. - Płace nasze w Sezamorze spadły do 35 procent do roku 2000. Determinacja załogi, frustracja, niepokoje, częściowe odchodzenie ludzi. To wynika też z mniejszej wydajności - powiedział Stanisław Szukała, szef zakładowej Solidarności. Sezamor wpadł w kłopoty finansowe z winy Stoczni Szczecińskiej. To nie koniec jednak zasady domina. Sezamor zalega ze spłatą zobowiązań wobec firm, które dostarczają mu surowca. Prawdziwy krach nastąpił w Ustce. Kilka miesięcy temu upadła tam stocznia. Ratunkiem miała być nowa spółka a jej wyroby miały trafiać właśnie do Szczecina. Tymczasem od stycznia załoga CentroUstki nie dostaje pensji.