"Winna: udzielenia pomocy Annie, przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu, art. 152 par. 2 KK. Osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30h/msc" - brzmi wpis Aborcyjnego Dream Teamu. Odnosi się on do wyroku, jaki w warszawskim sądzie usłyszała we wtorek Justyna Wydrzyńska. Justyna Wydrzyńska - aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu udostępniła kobiecie proszącej o taką pomoc tabletki poronne. Wydarzenia rozgrywały się w lutym 2020 roku. Anna zgłosiła się wówczas do Aborcji Bez Granic i opisała swoją sytuację, deklarując, że jest zdecydowana na usunięcie ciąży i rozważa wyjazd za granicę, ponieważ nie widzi innego sposobu. Aktywistka wysłała kobiecie własne tabletki. Partner kobiety dowiedział się o sprawie i poinformował policję. Tak Justyna Wydrzyńska trafiła przed Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. W rozprawę włączyło się Ordo Iuris W rozprawę, oprócz prokuratury wnoszącej o 10 miesięcy prac społecznych i 10 tys. zł na wskazany cel, włączyła się również organizacja Ordo Iuris. Organizacja ta występowała w procesie jako strona społeczna, reprezentująca interesy nienarodzonego płodu i domagała się dla Wydrzyńskiej ostrzejszej kary - roku więzienia. Ordo Iuris chciało także, by Wydrzyńska zapłaciła grzywnę. Obrona oskarżonej wskazywała, że Ordo Iuris nie ma żadnego prawa, by wnosić o wysokość kary, gdyż stronie społecznej w procesie nie przysługuje takie uprawnienie. Ordo Iuris deklarowało w odpowiedzi, że to tylko stanowisko organizacji, a nie wniosek formalny - relacjonowała "Gazeta Wyborcza". Przed sądem aktywiści, modlitwy i policja Tuż przed wyrokiem przed gmachem sądu pojawili się zwolennicy jednej i drugiej strony procesu. Aktywiści wspierający Wydrzyńską trzymali transparenty "Jestem jak Justyna", solidaryzujące się z postawą Wydrzyńskiej. "Gazeta Wyborcza" odnotowała, że na miejscu pojawili się także przedstawiciele ruchów antyaborcyjnych. Przed sądem zaparkowała ciężarówka z hasłem "pigułka aborcyjna zabija" i zdjęciem martwego płodu. Z głośników puszczane są odgłosy płaczu dzieci, a działacze organizacji pro-life odmawiają "Zdrowaś Mario" - wskazywała gazeta. Nie zabrakło także policji. Jak wynika z relacji redakcji, które pojawiły się tego dnia w sądzie, nie każdy dziennikarz zdołał wejść na salę rozpraw. Reprezentanci mediów i strony społecznej pojawili się tłumnie, a sędzia nie wyraził zgody na przeniesienie rozprawy do większej sali, przez co część zgromadzonych nie zdołała wejść do środka. Podczas rozprawy wybrzmiały zeznania Anny, której Justyna Wydrzyńska udostępniła tabletki. Kobieta dziękowała aktywistce za pomoc, kiedy inni "stali z boku". To pierwszy taki proces w Europie, kiedy na wokandzie pojawiła się sprawa pomocnictwa w dokonaniu aborcji farmakologicznej. ----- Sprostowanie 1. Instytut Ordo Iuris nie domagał się dla oskarżonej kary bezwzględnego pozbawienia wolności. 2. Przedstawicielka Instytutu postulowała o wymierzenie kary łącznej, za oba zarzucane czyny, w wysokości roku pozbawienia wolności oraz warunkowe jej zawieszenie na okres próby trzech lat z obowiązkiem informowania Policji lub kuratora o przebiegu okresu próby oraz orzeczenie kary grzywny w wysokości 350 stawek dziennych po 30 zł każda. Za Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris - Jerzy Kwaśniewski, Prezes Zarządu