Jarucka po prośbie
Dziennikarze dotarli do kserokopii listu Anny Jaruckiej do Włodzimierza Cimoszewicza, w którym prosi go ona o protekcję w sprawie znalezienia pracy za granicą dla swojego męża.
Przed komisją śledczą Jarucka zeznała pod przysięgą, że nigdy nie prosiła Cimoszewicza o żadną protekcję.
Oryginał listu znajduje się w posiadaniu prokuratury. Potwierdził to rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Maciej Kujawski. - Jest to list adresowany do Włodzimierza Cimoszewicza. Wszystko wskazuje, że jest to oryginał - powiedział Kujawski, ale nie chciał ujawnić treści dokumentu.
"Jak Panu kiedyś wspominałam marzymy o wyjeździe do Włoch. Może jednak mój mąż mógłby wyjechać na jakąś placówkę? Jest filologiem włoskim, zna idealnie ten kraj i ma 10-letni staż w administracji publicznej na stanowiskach kierowniczych. Naprawdę z MSZ wyjeżdżają głupsi od niego. A ja bym sobie spokojnie wychowywała dzieci jako niepracująca żona i wszyscy byliby zadowoleni. Jak Pan myśli? Dla Pana to jeden telefon, a ja będę wdzięczna do końca życia" - czytamy w kserokopii listu, do której dotarli dziennikarze TVN.
INTERIA.PL/PAP