Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Jak to ongiś z pogodą bywało?

O pogodzie najchętniej rozmawiają ponoć Anglicy. Ale i my nie jesteśmy wolni od dywagacji na ten temat. Najczęściej narzekamy, że klimat nam się zmienił i popsuł.

/Agencja SE/East News

Ongiś - wspominamy - zima była zimą, lato latem. Czerwce zbożami złociste, rozświergotane skowronkami, od upałów aż odrętwiałe, a grudnie - radosne sanną, śniegiem oślepiające w słonecznym blasku, nocami rozgwieżdżone i mroźne, żeś ledwo dech mógł złapać.

A tymczasem, w odległych czasach, jakże rozmaicie bywało.

Lato w zimie, zima w maju

Szlachcic z Rawskiego, pamiętnikarz Jan Chryzostom Pasek, tak pisał w 1680 roku: "Zaraz na początku tego roku doczekaliśmy się nowych rzeczy, bo zima, która już była, gruntownie stanęła, zginęła i stało się tak ciepło, tak pogodno, że bydła poszły w pole, puściły się kwiatki i trawę ziemia wydawała, orano i siano...(...) w zapusty zaś ... takie były gorąca, że trudno było założyć sukni futrzanej tylko letniej i jak in augusto".

Dwa lata później w ogóle "na saniach nie jeżdżono, rzeki nie stanęły, listki na drzewie i kwiatki przez całą zimę, ludzie orali i siali wtenczas, kiedy najcięższe bywają mrozy". Nie inaczej też w 1686 roku było, kiedy to w lutym już "role sprawiano pod jarzynę", czyli zboża jare.

Pod datą 14 maja 1693 roku autor jednej z ówczesnych "Gazetek pisanych" donosił z Warszawy: "dzień ów był zimnem i śniegiem bardzo wszystkim uprzykrzony".

W następnym stuleciu ks. Jędrzej Kitowicz, powiadając o roku 1768, żali się: "[Rok] we wszystkim przykry. Wiosna i zima mokra, lato także mało ciepłe, a więcej chłodne, wiatry ustawiczne. Między innymi osobliwościami to rzecz osobliwa i niepamiętna, że 20 maja był dobry mróz, że w korytach i małych brodach lody były grube na pół cala, w dzień św. Jana, to jest 24 czerwca, nie ciążyły dla zimna kożuchy chłopom i futra". Rok 1781 "die 21 mai był szron biały na trawie, zimno ostre, wicher, grad, śnieg, deszcze falami przechodziły". Niewiele zaś później, bo w 1786, znów "lato całe (...) dżdżyste i zimne".

Włosy strzyc na nowiu

Na karty raptularzy trafiały fakty najbardziej niezwyczajne. Przecież pospolitych kaprysów pogody nikomu nie przychodziło do głowy notować. Jeśli ktoś się zajmował długoterminowymi prognozami pogody, to astrologowie i minucjarze, czyli wydawcy popularnych kalendarzy, przynoszących najrozmaitsze przepowiednie i rady na cały rok.

Wyczytać w nich można było, przy jakim układzie gwiazd najlepiej bańki stawiać, krew puszczać, zajmować się własną toaletą, np. strzyc włosy na nowiu, by rosły razem z rosnącym księżycem. Nie brakowało wskazań gospodarskich, konotacji dni feralnych lub szczęśliwych. Również przepowiedni pogody na cały rok z góry.

Właściwie takie były skromne początki meteorologii. Dopiero u schyłku XVIII stulecia rzecz się zmieniła. Nie stała się wprawdzie jeszcze meteorologia samodzielną gałęzią wiedzy, ale już istniała. Jako pierwszy u nas, stałe obserwacje oraz zapiski tyczące pogody prowadził na warszawskim zamku astronom nadworny Króla Jegomości, ks. Jowin Bystrzycki. Ten sam trud podjął w 1803 roku imć pan Antoni Magier.

Komitywa z niejasnymi siłami

Postać to zapomniana, ale nierozdzielnie związana z Warszawą. Bo kimże nie był Antoni Magier? Szlachcic z urodzenia, przez całe życie mieszkaniec Warszawy. Był radnym miejskim - słynął z własnoręcznego wyrobu termometrów i barometrów. Wśród klientów, którzy kupowali jego przyrządy, nie zabrakło Ludwika XVIII. Był też uczonym i pedagogiem, fizykiem i astronomem, który interesował się również humanistyką. Młodzież zadziwiał swym domem, w którym każdy kąt wypełniały książki, globusy, lunety, modele machin, zasuszone jaszczurki, wypchane sowy i inne ptaki. Wydatnie pomagał Samuelowi Lindemu przy opracowywaniu haseł słownikowych z zakresu "kunsztów i rzemiosł'. Potomnym zostawił rękopis nieocenionej, pełnej barw i szczegółów "Estetyki miasta stołecznego Warszawy".

Przez 25 lat, codziennie, wdrapywał się Magier na najwyższe piętro swej kamieniczki przy ul. Piwnej 47, by mierzyć ciśnienie, wilgotność powietrza, temperaturę, kierunek i siłę wiatru. A potem wywieszał kartkę z informacjami na bramie. Gromadzili się ludzie, żeby zobaczyć, co się w aurze nowego dzieje, zaś staromiejskie przekupki na widok wielkiego parasola i kapoty profesora żegnały się ukradkiem, podejrzewając, że Magierowi w obserwatorium owe stopnie ciepła i zimna jakieś nieczyste siły dyktują.

Tak więc meteorologia nie ma zbyt starych tradycji. A że jest wiedzą opartą na bieżących obserwacjach i analogiach z przebiegiem pogody dawnych lat, to i dziś zdarzają się prognozy zupełnie nieudane.

Janusz Świąder

MWMedia

Zobacz także