Jak głosowałby Bóg
Gdyby w czasie kampanii wyborczej w Polsce zapytać, na którą z partii głosowałby Pan Bóg, uznano by to za niestosowne. Ale w Ameryce wielu głęboko religijnych polityków i wyborców boryka się z takim problemem.
Prezydent Bush przypomniał niedawno rozmowę, jaka 143 lata temu odbyła się w Białym Domu. Gdy na polach wojny secesyjnej trwały coraz bardziej krwawe bitwy, pewien duchowny pocieszał Abrahama Lincolna mówiąc: "Nie mam wątpliwości, że Bóg jest po pana stronie w tej wojnie, panie prezydencie". "To raczej ja mam nadzieję, że jestem po tej samej stronie, co Bóg, bo on jest zawsze po właściwej" - odpowiedział Lincoln.
Wiele musiało się wydarzyć, by George Bush zaczął myśleć o tej rozmowie. Chwile zwątpienia zdarzały się Lincolnowi, ale nie Bushowi. W 1999 r., na rok przed zwycięskimi wyborami, zwierzył się swym zwolennikom: "To Bóg chce, bym został prezydentem, czuję to". Jednak po sześciu latach jego prezydentury, trzech latach wojny w Iraku i klęsce republikanów w wyborach - nic nie jest już takie oczywiste. Od czasów Lincolna tak kompletna zmiana układu sił w amerykańskim Kongresie zdarza się zaledwie szósty raz. I co niezwykłe - po dwóch latach od pełnego sukcesu w poprzednich wyborach. Tamten sukces Bush i republikanie zawdzięczali najbardziej religijnym Amerykanom, religijna prawica była do niedawna fundamentem partii.
Prezydenckie kazanie
George Bush zawsze miał jedną odpowiedź na pytanie, co przesądziło o tym, że chciał zostać prezydentem. Chodzi o kazanie wielebnego Marka Craiga - usłyszał wtedy historię o Mojżeszu, który wahał się, czy podoła zadaniu, jakie postawił przed nim Bóg. Zrozumiał, że Bóg wzywa także jego. Tak jak Mojżesz dla narodu wybranego, tak on musi stać się przywódcą dla Amerykanów. Europejczycy potraktują to jako przenośnię, ale miliony głęboko wierzących Amerykanów, wielu republikańskich kongresmanów, a przede wszystkim sam prezydent, rozumieli to zupełnie dosłownie. Kiedy już w czasie kampanii wyborczej zapytano go, jaki jest jego ulubiony filozof, odpowiedział bez wahania: Jezus.
Polityka