"Ja wrzucałem temat, a pani Gilowska mówiła"
Ja wrzucałem temat, a pani Gilowska mówiła - tak były esbek scharakteryzował spotkania z Gilowską po jej wyjazdach do Niemiec w drugiej połowie lat 80. Wcześniej jego żona Urszula nie pamiętała, by Gilowska coś mówiła Wieczorkom na temat tych wyjazdów.
Zeznający po raz kolejny Witold Wieczorek "przypomniał sobie", że wydatki, o których mowa w teczce tajnego współpracownika "Beata", pochodziły w istocie z zakupów przeznaczanych "na konsumpcję", m.in. alkoholu na własne potrzeby oficerów.
Wieczorek, który przyznał wcześniej, że fikcyjnie zarejestrował w 1986 r. Gilowską jako agenta - nie umiał wyjaśnić, dlaczego do swych meldunków dla przełożonych nie wpisywał, że wiadomości od "Beaty" w istocie pochodzą też od innych źródeł.
- Inspektorzy MSW nie sprawdzali autentyczności esbeckich teczek - powiedział z kolei były inspektor MSW Janusz Słowikowski, także zeznający w procesie lustracyjnym Zyty Gilowskiej. Z jego słów wynika, że MSW przyjmowało "na wiarę" zawarte w teczkach zapisy, a inspektorzy ministerstwa nie sprawdzali autentyczności agentów, ani treści rzekomo pozyskiwanych od nich informacji. Wszystkie wpisane do teczek zadania były przyjmowane jako rzeczywiste - nawet, jeżeli powstały tylko w głowie tworzących dokumenty oficerów.
Wcześniej przesłuchano przyjaciółkę b. wicepremier, Urszulę Wieczorek, której mąż miał prowadzić TW "Beata".
- Zytę trzeba było chronić - takie słowa Wieczorka, mniej więcej z 2000 r., przytoczyła dziś jego żona. - Nie mówił mi, że była jego tajnym współpracownikiem - zaznaczyła. Dodała, że nie wiedziała nic o "żadnym zarejestrowaniu".
Mąż zawsze mówił, że jest oficerem kontrwywiadu, a nie SB - zeznała Urszula Wieczorek. - Przed nikim nie ukrywałam, gdzie pracuje mój mąż, także przed swą koleżanką - zeznała Urszula Wieczorek, którą sąd wezwał z urzędu, by przesłuchać ją "na okoliczność kontaktów osobistych rodziny Wieczorków z rodziną Gilowskich".
To właśnie do niej w czerwcu tego roku Gilowska skierowała dramatyczny - i bezskuteczny apel - "Weź coś powiedz!". "Apeluję do swojej przyjaciółki wieloletniej i zwracam się do niej: Urszula, czy ty Boga w sercu nie masz, przecież twój mąż najwyraźniej mnie wrobił w jakąś gigantyczną historię, tak przynajmniej twierdzą faceci od służb. Jeśli nawet nie jest winny, to musi coś wiedzieć" - mówiła Gilowska. - Mnie tłumaczyli przez całe lata, że on zajmuje się przestępstwami gospodarczymi i dlatego chodzi w cywilu - dodawała.
Urszula Wieczorek zeznała, że znała Gilowską od 1972 r., a charakter znajomości był początkowo dość bliski "jako dwóch koleżanek". Dodała, że "bliska znajomość" trwała jeszcze parę lat po tym, jak wyszła za mąż za Wieczorka w 1974 r.
To była rutynowa kontrola - zeznał drugi dzisiejszy świadek, oficer głównego inspektoratu MSW Janusz Słowikowski, który kontrolował w kwietniu 1989 r. agenturę lubelskiej SB. Słowikowski - zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy - powiedział, że zachowany w aktach "Beaty" protokół pokontrolny jest zgodny ze stanem faktycznym. Dodał, że była to rutynowa kontrola wydziału kontrwywiadu lubelskiej SB.
Przesłuchując dodatkowych świadków, sąd chciał doprecyzować informacje, które pojawiły się w trakcie procesu. Wieczorek - dawny znajomy Gilowskiej - zeznał, że fikcyjnie zarejestrował ją w 1986 r. jako agenta, aby ją chronić. Inni oficerowie SB z Lublina zeznawali, że fikcyjne rejestracje się nie zdarzały, choć twierdzili, że Gilowska nie była agentem. Gilowska postępowanie Wieczorka określa jako "bezbrzeżne łajdactwo".
Proces lustracyjny b. wicepremier i minister finansów zaczął się 2 sierpnia. Zdymisjonował ją premier Kazimierz Marcinkiewicz po tym, jak 23 czerwca Rzecznik Interesu Publicznego złożył do sądu wniosek o jej lustrację - podejrzewając ją o zatajenie związków ze służbami specjalnymi PRL. Ona sama stwierdziła, że jej oświadczenie lustracyjne o braku związków ze służbami PRL jest prawdziwe. Uznała, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" i złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo w tej sprawie trwa.
Sąd do 31 sierpnia odroczył proces Gilowskiej. Sąd podał, że jeśli nie pojawi się żaden nowy świadek, to wtedy dojdzie do mów końcowych stron. Sąd postanowił obejrzeć kalendarze b. oficera SB i UOP Witolda Wieczorka z lat 80., znalezione u niego w 2000 r., gdzie były m.in. charakterystyki osób, którymi interesował się lubelski kontrwywiad SB.
RMF/INTERIA.PL/PAP