"J.Kaczyński nie byłby prezydenckim nowicjuszem"
Jarosław Kaczyński już teraz ma doświadczenie prezydenckie i nie musiałby uczyć się bycia szefem państwa, ponieważ cały czas nieformalnie doradzał swemu bratu Lechowi - napisał w "Timesie" publicysta gazety Roger Boyes.
Według niego, braci bliźniaków łączył "prawie telepatyczny stosunek", choć Jarosława nazywa "mniej pojednawczym". Dlatego "drugi prezydent Kaczyński zapewne głosiłby publiczny sceptycyzm wobec Kremla".
"Niemal identyczny bliźniak przywiązany jest do tej samej polityki co jego brat: przekonania o historycznej misji Polski jako regionalnej potęgi w Europie Środkowej, społecznego konserwatyzmu i jednocześnie sympatii dla stawianych przez związki zawodowe żądań zwiększenia roli państwa w gospodarce" - zaznaczył Boyes.
Tandem braci Kaczyńskich nazywa autor "jednym z najdziwniejszych politycznych partnerstw w Europie". Po tragicznej śmierci Lecha w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, Jarosław jest już tylko liderem partii opozycyjnej i zachodziło ryzyko, że jeśli nie będzie kandydatem w wyborach prezydenckich, to jego partia PiS znajdzie się na politycznym marginesie.
Według Boyesa, pochówek Lecha Kaczyńskiego na Wawelu "znacznie wsparł wizję zmarłego prezydenta jako wielkiego przywódcy i budowniczego (politycznych) mostów", stawiając jednocześnie pogrążonego w żałobie Jarosława w centrum społecznej uwagi.
Jak wskazuje publicysta "Timesa", dopóki Lech żył, wydawało się pewne, że w kolejnych wyborach przegra z Bronisławem Komorowskim. "Jednak śmierć prezydenta, wraz z żoną oraz wieloma najważniejszymi generałami, urzędnikami państwowymi i parlamentarzystami dogłębnie poruszyła naród i mogła zmienić naturę politycznej gry".
"Jeśli zdarzył się kiedykolwiek polityk potrafiący przezwyciężyć tragedię, to jest nim Jarosław Kaczyński" - podkreślił Boyes.
INTERIA.PL/PAP