"Incydent z NOP" - sprawę bada prokuratura
Wrocławska prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie sierpniowej akcji "Tramwaj zwany nacjonalizmem" Narodowego Odrodzenia Polski. Narodowcy wypożyczyli tramwaj MPK, jeździli ulicami Wrocławia i wykrzykiwali hasła: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".
Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus, zostało wszczęte dochodzenie, które ma wyjaśnić, czy doszło do przestępstwa. - Sprawdzamy, czy w trakcie tej akcji był propagowany faszyzm, totalitarny system oraz nawoływano do nienawiści rasowej - mówiła Klaus.
Działacze NOP "przyozdobili" tramwaj - jak informowali w swoim komunikacie - nacjonalistycznymi flagami z falangami, krzyżami celtyckimi, transparentami NOP, "Biała Siła" oraz "bannerem zaprzyjaźnionego serwisu FuckPC" (fuck political correctness - PAP).
Rzecznik prasowy Narodowego Odrodzenia Polski Dawid Gaszyński pytany, czemu miała służyć akcja, powiedział, że różne ugrupowania, w tym NOP, organizują akcje, które mają służyć promocji oraz zaprezentowaniu się. Dopytywany, czy akcja cieszyła się zainteresowaniem wrocławian i czy mieszkańcy chcieli wsiąść do "ich tramwaju" powiedział, że nie zabierali żadnych pasażerów.
Od "incydentu z NOP" MPK nie wynajmuje tramwajów, choć - jak powiedziała Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka wrocławskiego MPK - wcześniej nie zdarzały się takie sytuacje, a wynajem tramwajów czy autobusów cieszył się dużym zainteresowaniem i był dobrą formą dodatkowego zarobku.
Korzeniowska dodała, że nie doszłoby do takiej sytuacji, gdyby o wynajem starała się organizacja, czyli NOP, a nie osoba prywatna. Według niej NOP wykorzystał MPK. - Tramwaj wynajęła od nas osoba prywatna, która informowała, że planuje zorganizować wycieczkę, a nie nielegalną akcję - mówiła rzeczniczka.
Pytana, czy motorniczy widząc rozwieszenie nacjonalistycznych plakatów na tramwaju powinien zawiadomić centralę, broniła pracownika MPK. - Nie możemy zrzucać winy na motorniczego. Wiedział, że będzie prowadzić tramwaj wynajęty, nie liniowy. Nie zorientował się, z czym ma do czynienia - mówiła Korzeniowska.