IACS - szykuje się afera
Wielomiesięczne opóźnienia, brak ustaw i rozporządzeń, karuzela nazwisk na stanowisku prezesa ARiMR, niekompetentni pracownicy dobierani z klucza politycznego... Wszystko zaczyna wskazywać na to, że budowa IACS-u może zakończyć się aferą porównywalną z tworzeniem systemu komputerowego ZUS.
Jeśli IACS nie ruszy w odpowiedniej chwili, to żadne pieniądze dla polskich rolników nie dotrą z Brukseli na czas. Harmonogram prac nad tym systemem jest tak napięty, że każdy tydzień spóźnienia może się zakończyć katastrofą.
Według ostatniego, optymistycznego planu, spóźnienie jest już 3-miesięcznie. - Spadliśmy ze ścieżki krytycznej. My jesteśmy już w takim niedoczasie, że rząd i agencja mogą tego nie wykonać w terminie - alarmuje Aleksander Grad z sejmowej komisji rolnictwa.
Ponadto plany budowy IACS-u zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nowy prezes zmienia go po raz 13. Potwierdza to wiceprezes Agencji Krzysztof Grdyś. - Rzeczywiście pracujemy nad kolejną modyfikacją. Wszystkie modyfikacje wynikają z jednego, ze zmieniających się warunków otoczeniowych i również z doprecyzowaniem rożnego rodzaju rozporządzeń - mówi.
Z tymi rozporządzeniami i ustawami też jest fatalnie - minister rolnictwa spóźnia się z wydaniem blisko 90 aktów prawnych. Z tego niemal połowa niezbędna do budowy IACS-u.
Do Sejmu wprawdzie dotarła pierwsza ustawa o dopłatach, jednak niewiele z niej wynika, bo wynikać nie może. Bruksela od miesięcy zwleka z wydaniem rozporządzeń. Jeśli nawet IACS ruszy na czas, nie wiadomo, na ile od hektara mogą liczyć rolnicy.