Specjalistka, która jest kierownikiem Zakładu Badań Wirusów Grypy i Krajowego Ośrodka ds. Grypy, powołuje się na najnowsze dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-Państwowy Instytut Badawczy w Warszawie. Wynika z nich, że w trwającym wciąż sezonie grypowym od 1 października 2021 r. do 11 maja 2022 r. odnotowano 2 543 307 zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę. To więcej niż w całym sezonie grypowym 2020/21, gdy odnotowano w Polsce 2 409 206 przypadków grypy. Mniej jednak w porównaniu do sezonu 2019/20, gdy było 3 873 502 zachorowania lub podejrzenia zachorowań na grypę. W ciągu ostatnich kilku sezonów epidemicznych najwięcej takich infekcji zarejestrowano w okresie 2017/2018, było ich wtedy aż 5 337 619. We wcześniejszych sezonach odnotowano od 3 do 4-5 mln zakażeń grypą i podejrzeń zachorowań na grypę, ale były też okresy, gdy zarejestrowano ich 1-2 mln. Cztery osoby nie żyją W obecnym sezonie 2021/22 od 1 do 7 maja 2022 r. zarejestrowano 93 963 zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę. Jak podaje NIZP PZH, średnia dzienna zapadalność wyniosła 35,2 na 100 tys. ludności. W aktualnym sezonie epidemicznym zarejestrowano cztery zgony. Z tym jednak nie zgadza się prof. Lidia Brydak. - Nie wypowiadam się o liczbie zgonów z powodu grypy i jej powikłań, bo jest ona w Polsce niedoszacowana. Mogę tylko powiedzieć, że było ponad 8 tys. skierowań pacjentów z grypą do szpitali - mówi. Niedoszacowanie zgonów z powodu grypy w naszym kraju wynika z tego, że lekarze do aktu zgonu np. często wpisują "niewydolność krążeniowo-oddechową", bo pacjent został z taką choroba przyjęty - a nie z powodu grypy, która czasami do takich powikłań doprowadza. Pandemia jeszcze bardziej zakłóciła statystyki dotyczące zgonów z powodu grypy - dodała specjalistka. - Podejrzewam, że część zgonów wliczanych do ofiar pandemii COVID-19 była spowodowana powikłaniami pogrypowymi, a nie wirusem SARS-CoV-2 - stwierdziła kierownik Zakładu Badań Wirusów Grypy i Krajowego Ośrodka ds. Grypy. Prof. Lidia Brydak zwraca uwagę, że w Polsce zbyt rzadko pobiera się od chorych materiał biologiczny do badania na ewentualną obecność wirusa grypy. Diagnozę stawia się zwykle poprzez występujące u chorego objawy. - To niedobra praktyka, gdyż powinniśmy mieć wirusa grypy w swoim ręku, bo samymi podejrzeniami nic nie zwojujemy - zaznacza. W tym sezonie grypowym przebadano dotąd 1540 próbek pobranych przez lekarzy u osób z podejrzeniem infekcji grypowych. Spośród nich potwierdzono 316 zakażeń wirusem grypy, którym się okazał subtyp A/H3N2/. - To zdecydowanie za mało. Musimy mieć świadomość, że jeżeli nie będziemy w naszym kraju pobierać materiałów od pacjentów, nie będzie możliwości opracowania szczepionki przeciwko grypie na następny sezon. Bo z samych podejrzeń nic nie wnioskujemy, jedynie możemy się dowiedzieć, jaka jest sytuacja epidemiologiczna - zaznacza specjalistka. "Wirus grypy wciąż nam zagraża" Profesor ostrzega, że wirus grypy wciąż nam zagraża. - W jednym z dwóch materiałów pobranych 2 maja 2022 r. badanie potwierdziło występowanie wirusa grypy, co świadczy o tym, że nadal krąży on w naszym kraju - informuje. Sezon grypowy trwa do końca września, a zagrożenie grypą występuje przez cały sezon - od jednego sezonu do drugiego. Zmienia się jedynie nasilenie zakażeń. - Zdarzały się już infekcje grypą o każdej porze roku, również we wrześniu, czyli pod koniec danego sezonu grypowego. I ten przypadek infekcji niestety zakończył się zgonem - ostrzega prof. Lidia Brydak. Wyjaśnia, że badanie próbek u pacjentów z podejrzeniem zależy od lekarzy rodzinnych. Ci z nich, którzy uczestniczą w programie SENTINEL, zintegrowanym systemie nadzoru epidemiologicznego, nie ponoszą żadnych kosztów z tym związanych, pokrywa je Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna. - Niestety również pacjenci z objawami grypy nie zgłaszają się do lekarza - dodaje.