Gość z billboardu
Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz kandydatem na prezydenta Polski? Są tacy, którym ten pomysł bardzo się spodobał. Sam kandydat na kandydata też nie mówi "nie".
Pierwszym krokiem tu temu może być przystąpienie do Stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI Kazimierza Ujazdowskiego, byłego ministra kultury w rządzie PiS. A kiedyś, powstające w całej Polsce podobne stowarzyszenia, mogłyby przekształcić się w ruch, który mógłby stać się zapleczem Dutkiewicza.
Bo z politycznym zapleczem miałby problem: znany, ceniony i wybierany w wyborach we Wrocławiu prezydent, niekoniecznie musi znaleźć poparcie w Polsce. Niedawny ranking prezydencki ostudził gorące głowy zwolenników Dutkiewicza. Na razie poparcie ma śladowe. To może się jednak zmienić, a Dutkiewicz już nieraz potrafił ludzi zaskoczyć.
Wybrał logikę
Po raz pierwszy mógł zostać prezydentem Wrocławia już w roku 1990. Miał 31 lat i zdążył już być sekretarzem Wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego Solidarności i głównym w mieście koordynatorem kampanii wyborczej do Sejmu w czerwcu 1989. Był też przewodniczącym WKO "S", który wygrał wybory do wrocławskiej Rady Miejskiej.
Jednak na fotel prezydenta, nie zdecydował się, ale wskazał kandydaturę Bogdana Zdrojewskiego, obecnego ministra kultury, jako prezydenta Wrocławia. - Skutecznie obroniłem się przed tą funkcją - mówił po latach.
Dutkiewicz, absolwent Politechniki Wrocławskiej (elitarny Wydział Podstawowych Problemów Techniki) i KUL (doktorat z logiki w wieku 26 lat), zamiast rządzenia wielkim miastem, wybrał wtedy stypendium z logiki w Niemczech, a po powrocie - gdy dwukrotnie przegrał wybory do parlamentu z list UD i KLD w 1991 i 1993 roku, w ogóle porzucił politykę. Został szefem polskiego oddziału firmy headhunterskiej, a potem jej współudziałowcem.
Od polityki był daleko. Wrócił - dość niespodziewanie - po półtorarocznych namowach Zdrojewskiego. - Udało mi się w biznesie, dlatego chciałem się tym sukcesem podzielić z innymi - tłumaczył dlaczego ubiegał się o fotel prezydenta Wrocławia.
Dali się wydutkać
Z antykomunistyczną opozycją związał się na początku lat 80. Współpracował z podziemnymi strukturami wrocławskimi: RKS i SW, był poszukiwany przez SB. Cudem uniknął aresztowania i zniknął z Wrocławia na kilka ładnych lat. Trafił wtedy do Lublina, gdzie azylu udzielił mu KUL. Pracował tam do końca lat 80. Kontakty z lat 80. XX wieku, zaczęły owocować Dutkiewiczowi na początku XXI wieku.
W wyborach w 2002 roku wystartował na prezydenta Wrocławia jako wspólny kandydat PO i PiS. Jeden z jego kontrkandydatów, Władysław Frasyniuk, który znał go z czasów RKS, pytał publicznie, dlaczego Wrocławianie mają głosować na gościa, którego znają tylko z bilboardów.
Wrocławianie woleli jednak gościa z bilboardu, a nie legendę podziemia. W drugiej turze Dutkiewicz w cuglach pokonał kandydatkę silnych jeszcze wtedy postkomunistów, która zarzuciła miasto ulotkami "Nie dajcie się wydutkać".
Frasyniuk po kilku latach zmienił zdanie o Dutkiewiczu. Jak stwierdził, udało mu się zmienić niedobry klimat, jaki istniał wokół urzędu rządzonego przez kilkanaście lat przez Zdrojewskiego. - Wcześniej w mieście wszyscy wiedzieli kto, za co, i ile bierze - mówił Frasyniuk dziennikarzom. - Za jego kadencji znikły niejasne układy i szare eminencje.
Inna rzecz, że prezydent Dutkiewicz daje się lubić ludziom z różnych politycznych parafii. Potrafił dogadywać się z lewicowa opozycją, która popierała ogromną większość jego projektów. Współpracował z Lechem Kaczyńskim i Jackiem Piechotą, postkomunistycznym ministrem gospodarki. A potem wspierał Piechotę w wyborach na prezydenta Szczecina. Z Jerzym Kropiwnickim, prezydentem Łodzi, latał balonem, lobbując na rzecz połączenia tych miast z Warszawą trasą szybkiego ruchu.
Robocop, mistrz PR
Gdy w 2006 roku Rafał Dutkiewicz ponownie stawał do wyborów prezydenckich, za jego kandydatura przemawiało wszystko. Ale najbardziej osiągnięcia Wrocławia. Wrocław, rzeczywiście na tle innych, kwitnie. Jest jednym z kilku najszybciej rozwijających się miast w Polsce. Sporo już tu zainwestowano i wciąż pojawiają się nowi inwestorzy. A Dutkiewicz potrafił to wszystko odpowiednio sprzedać opinii publicznej. Jest niedoścignionym mistrzem politycznego marketingu i public relations.
- Moi oponenci na pewno potrafią dzielić pieniądze. Ja koncentruję się na tym, by miasto najpierw je zarabiało - odpowiadał w czasie kampanii wyborczej na zarzuty, że stworzył miasto dla yuppies, zapominając o biedakach. Wygrał bezapelacyjnie, w pierwszej turze wyborów, zdobywając 85 procent głosów.
Podwładni zaczęli mówić o nim Robocop. Po Wrocławiu krążyły legendy, jak to w urzędzie pojawił się o świcie, a do domu dociera w nocy. Ale ma też inny pseudonim: Długi. Długi (prezydent rzeczywiście ma prawie dwa metry wzrostu). Na plakacie wyborczym Dutkiewicz był przygarbiony. - Zawsze tak wychodzę na zdjęciach - mówił. - To podświadome, zawsze chcę być bliżej ludzi.
Na coraz częściej pojawiające się spekulacje, że skoro potrafił doprowadzić do rozkwity Wrocław, mógłby się także pokusić o prezydenturę RP, odpowiada udanym zdziwieniem, że bardzo miło mu to słyszeć. Nie mówi "nie", ale dodaje też, że przez najbliższe lata zamierza pracować tylko dla Wrocławia.
Przystąpienie Dutkiewicza do Stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI, w PO przyjęto chłodno. Grzegorz Schetyna, wicepremier, z którym kiedyś Dutkiewicz blisko współpracował, zakładał m.in. wrocławskie radio Eska, z trudem ukrywał rozdrażnienie tą informacją.
- Odradzałbym, prezydentowi Dutkiewiczowi angażowanie się w politykę, bo to będzie zła informacja dla mieszkańców Wrocławia, w którym wciąż jest wiele do zrobienia - mówił wicepremier. Dla PO, i Schetyny osobiście, oznacza to pojawienie się silnego konkurenta nie tylko na lokalnej scenie.
Julian Kostrzewa