Giertych nauczy i wychowa
Jak co roku tysiące dzieci i młodzieży wracają dziś po wakacjach do szkoły. Tym razem jednak rok szkolny może obfitować w niespodzianki, które przygotował specjalnie dla nich minister edukacji Roman Giertych.
W polskiej szkole nie dzieje się najlepiej - to wiedzą wszyscy - przemoc, narkotyki, agresja, dlatego szef MEN-u dwoi się i troi, by poprawić ten obraz i sprawić, żeby polskie szkoły opuszczali grzeczni i odpowiednio wychowani patrioci.
Wzbudzić miłość do ojczyzny
Właśnie temu ma służyć wychowanie patriotyczne, które będzie się odbywać w ramach historii. Przedmiot ten ma być podzielony na historię Polski właśnie z wychowaniem patriotycznym i historię powszechną.
Szczególny nacisk Giertych chce położyć na historię Polski. Uważa bowiem, że uczenie się o dziejach swojego kraju ma specyficzny wymiar emocjonalny. - Uczenie historii kraju ojczystego tak jak historii powszechnej, jest przejawem kosmopolityzmu, może nie intencjonalnym, ale faktycznym - mówił minister. Konsekwencją tych zmian ma być także wprowadzenie dwóch podręczników - jednego do historii Polski, drugiego do powszechnej.
Miłość do ojczyzny ma być także rozbudzana poprzez organizowanie wycieczek do miejsc najważniejszych wydarzeń historycznych. W tym celu minister chce stworzyć specjalny program rządowy, który oprócz wsparcia materialnego, wyznaczałby ogólne standardy takich wyjazdów.
Giertych chce także za pomocą wycieczek przeciwdziałać fobiom i antagonizmom. Dlatego młodzież będzie odwiedzać byłe obozy koncentracyjne.
Z zachowania nie przejdziesz
Zaniepokojeni mogą być ci, którzy są na bakier z zachowaniem. Już niedługo, za naganną ocenę z zachowania mogą nie przejść do następnej klasy. To kolejny pomysł, który ma, według ministerstwa, rozwiązać problemy polskiej szkoły. Budzi on jednak sporo kontrowersji. Specjaliści twierdzą, że pozostawienie w tej samej klasie ucznia, który sprawia kłopoty wychowawcze może odnieść przeciwny skutek do zamierzonego. Często bowiem okazuje się, że uczniowie sięgający po alkohol czy narkotyki, mają problemy w domu, a pozostawienie ich w tej samej klasie tego nie rozwiąże.
Maturzyści miejcie się na baczności!
Najwięcej powodów do niepokoju powinni mieć jednak maturzyści, którzy do końca nie wiedzą, jak w tym roku będzie wyglądał egzamin dojrzałości. Ministerstwo chce bowiem zmienić niemal wszystko - od skali oceniania do pakietu przedmiotów obowiązkowych.
Skala ocen ma wyglądać tak, by 100 proc. był wynikiem najlepszej pracy w danym roku, a nie bezwzględnym wzorem odpowiedzi. Rozdzielone mają zostać także poziomy egzaminów, po to, by nie trzeba było zdawać testu podstawowego i rozszerzonego jednocześnie.
Pozostaje amnestia
Amnestia - pomysł ministra, który wzbudza najwięcej kontrowersji. Cieszyli się z niego maturzyści, którym powinęła się noga i nie zdali jednego przedmiotu, natomiast ich koledzy, którzy zdali wszystko, nie kryli oburzenia. Jednak także ci pierwsi szybko przekonali się, że ich sytuacja nie jest tak optymistyczna, na jaką wyglądała.
Pomysł Giertycha jest taki: wszyscy, którzy zdobyli co najmniej 30 proc. punktów i nie zdali na egzaminie tylko jednego przedmiotu, mają maturę zaliczoną. Minister tłumaczył, że nie można dopuścić, by takie osoby traciły rok i nie mogły dalej się kształcić. Niedługo później okazało się, że uczelnie wcale nie mają zamiaru przyjmować maturzystów objętych amnestią. Z jednej strony ze względu na niewystarczającą liczbę punktów, z drugiej - nie chciały świadomie obniżać sobie poziomu nauczania. Wciąż jednak otwarte drzwi pozostały na uczelniach prywatnych, na które dostać się jest dużo prościej.
Wydaje się, że pomysłowość ministerstwa jeszcze niejeden raz zaskoczy zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Władze zapowiadają, że wszystkie z przedstawionych wyżej pomysłów zostaną wprowadzone w życie, pytanie tylko kiedy. Pewne natomiast jest, że to jeszcze nie koniec szkolnej rewolucji pod wodzą Romana Giertycha.