Emerytury dla zbrodniarzy
Państwo polskie od lat płaci emerytury ludziom podejrzanym o ludobójstwo. Zbrodniarze-emeryci to: ścigany listem gończym Samuel Morel, były naczelnik obozu w Świętochłowicach i była stalinowska prokurator Helena Wolińska-Brus.
Od wielu lat Polska bezskutecznie domaga się ekstradycji obojga i postawienia ich przed sądem. Morel mieszka w Izraelu, ma jednak polskie obywatelstwo. Wolińska ma brytyjski paszport.
Zarzuca się im w sumie śmierć ponad 1700 osób. Mimo to na ich zagraniczne konta co miesiąc trafia łącznie ponad 6 tys. złotych - blisko 5 tys. zł dla Morela i ponad 1,5 tys. zł dla Wolińskiej.
Aby to zmienić, potrzeba jest zmiana w odpowiednich ustawach. IPN jest bezradny: - To już nie należy do IPN-u, to jest kwestia ustawodawców, posłów, którzy mogliby coś w tym zakresie zmienić w obowiązujących przepisach - mówi RMF prokurator Andrzej Majcher z katowickiego oddziału IPN.
Na razie nic nie dają składane do Sejmu w tej sprawie interpelacje. Wygląda na to, że Polska stara się jak może, by zapewnić dostatnie życie ludziom oskarżonym o stalinowskie zbrodnie. Nie można za to winić Jerozolimy czy Londynu. Żadne państwo - także Polska - nie chce bowiem wydawać swoich obywateli do sądzenia w innych krajach.
84-letnia dziś Helena Wolińska-Brus na początku lat 50., jako prokurator wojskowy, bezprawnie aresztowała kilkanaście osób, m.in. legendarnego generała AK Augusta Fieldorfa, ps. "Nil", ofiarę późniejszego "mordu sądowego". Grozi jej 10 lat więzienia. Twierdzi, że jest niewinna. Jej zdaniem sprawa ma charakter polityczny, a ona sama nie może liczyć w Polsce na sprawiedliwy proces.