Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Edmund Klich: Wypadek skutkiem zaniedbań w szkoleniu

Nie ma wypadku, jeśli załoga postępuje perfekcyjnie. Ale skupianie się na błędzie to jest spłycanie sprawy. Wypadek smoleński jest skutkiem wieloletnich zaniedbań niewłaściwego szkolenia w lotnictwie państwowym - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Edmund Klich.

/RMF

Konrad Piasecki: Przewodniczący państwowej komisji badania wypadków lotniczych akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej katastrofę 10 kwietnia, Edmund Klich, dzień dobry, witam.

Edmund Klich: - Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Co osoba spoza załogi robiła w kokpicie tupolowa kilkadziesiąt sekund przed katastrofą?

- Trudno powiedzieć. Chciała chyba zorientować się też, jakie są możliwości lądowania.

Ale to była osoba, która tylko obserwowała, czy również dyskutowała z załogą o warunkach?

- W tej chwili przy tym zapisie, który jest, nie ma dyskusji wielkiej. Są tam jakieś krótkie rozmowy, natomiast w czasie samego podejścia, w ostatnim etapie nie ma dyskusji, ale kilka komend powiedziałbym, czy kilka słów jeszcze nie jest rozpoznanych, kto to powiedział. Więc tutaj trzeba będzie zidentyfikować.

Ale czy ta osoba była laikiem? Kimś, kto z ciekawości miał obserwować procedurę lądowania, czy też to była osoba, która wiedziała na czym to polega?

- Proszę pana. Pan chce ustalić po prostu, kto to był a ja już wcześniej mówiłem, że nie jestem upoważniony do przekazywania takiej informacji, dlatego, że zgodnie z załącznikiem 13. instytucją uprawnioną jest Międzynarodowy Komitet.

Bardziej chciałbym ustalić, jaka była rola tej osoby.

- Wiadomo, kto był na pokładzie i teraz jeśli pan sobie tak będzie eliminował, to będzie wszystko jasne, więc proszę mi takich pytań nie zadawać.

To była osoba, która nie wyszła podczas lądowania z kokpitu, prawda?

- Została do końca.

Bo tam jest piąty fotel w kokpicie tupolewa?

- Ja w tej chwili nie pamiętam, czy fotel jest piąty. Wybieram się właśnie teraz na Szeremietiewo, żeby zrobić lot taki na symulatorze i wtedy zapoznam się z kokpitem, bo nie miałem okazji po prostu.

A czy obecność tej osoby wyjaśnia, albo zbliża nas do odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo fatalnych warunków załoga postanowiła lądować?

- To mógł być jakiś czynnik, że załoga chciała wylądować znając zadanie i pewien rodzaj presji, jakieś nawet delikatnej, który mógł powodować, że załoga jednak, jak mówi się popularnie, chciała za wszelką cenę wykonać to zadanie.

Ale to była presja wprost? Słowna presja?

- Nie, nie było takiej. Ja już mówiłem wcześniej, że takiej...

... siła oddziaływania psychologicznego raczej?

- W tych informacjach, które są rozszyfrowane, takiej presji nie było. Ja nie wiem jeszcze co jest za tym, co jest słowo niezrozumiałe, albo osoba anonimowa, nierozpoznana.

Co działo się w tym samolocie na wysokości decyzji, czyli sto metrów nad poziomem lotniska? Czy załoga miała świadomość, że to jest ten moment, w którym powinna zdecydować, czy ląduje, czy odchodzi na drugi krąg?

- Miała świadomość.

I co się tam wtedy działo?

- Dalej wykonywano zniżanie.

Przy pełnej świadomości, że nie wiedzą ziemi? Bo ziemi nie widziano.

- Ja teraz nie mogę mówić o świadomości poszczególnych członków załogi, ale jest nawet taka krótka informacja, która powinna wszystkim uzmysłowić, że to jest ta wysokość.

Jakaś sygnalizacja dźwiękowa, która się włączyła?

- No, nie tylko.

Nie tylko dźwiękowa?

- Nie tylko.

A jaka jeszcze?

- Można powiedzieć, że dźwiękowa, ale nie dźwiękowa w sensie automatyczna.

Głos nagrany, który mówi wysokość decyzji.

- No, nie całkiem. Jest taka jak gdyby pewna sugestia.

A ta sygnalizacja, czy ta wysokość decyzji była uzależniona od wysokości nad poziomem ziemi, czy od wysokości nad poziomem lotniska?

- Po szczegółowym zapoznaniu się, bo ja wczoraj analizowałem ten zapis, bo my jeszcze nie jesteśmy na tym etapie łączenia danych z rejestratorów, łączenia danych z wysokości, porównania z terenem, ale mając ten zapis i mając pewien szkic terenu, no można to wywnioskować. Raczej to była wysokość radiowa.

Czyli ten jar mógł mieć znaczenie?

- Mógł mieć pewne znaczenie w mentalności załogi, w tej świadomości sytuacyjnej.

Czyli mógł ich zmylić? Mogli mieć poczucie, że są gdzie indziej niż są?

- Mógł ich troszeczkę zmylić, ale gdyby postępowali zgodnie z procedurami, tzn. gdyby na wysokości 100 metrów - niezależnie, czy byłaby to wysokość radiowa czy barometryczna - podjęli decyzję - nie byłoby wypadku.

Rzeczywiście było tak, że oni, w którymś momencie zwiększyli prędkość schodzenia?

- Na początku była prędkość schodzenia troszeczkę większa, ale później utrzymywała się w granicach, bo to nie jest jakaś ścisła, określona prędkość - są granice: maksymalne, minimalne.

Ale jak to się stało, że mając, jak pan mówił, dobrze ustawioną wysokość barometrycznego wskaźnika czy wysokościomierza - jak to się stało, że oni zeszli 15 metrów poniżej pasa?

- To będzie wynikiem badań, bo to jest pytanie bardzo szczegółowe i trzeba to wyjaśnić, oczywiście.

Czy pan może powiedzieć, że w tych warunkach oni nie mieli prawa robić tego, co zrobili?

- Oczywiście.

Popełnili błąd?

- Nie ma wypadku, jeśli załoga postępuje perfekcyjnie. Teraz skupianie się na błędzie to jest spłycanie sprawy.

Uważa pan, że obciążanie tylko załogi jest błędem?

- Oczywiście. Wypadek smoleński jest skutkiem. Trzeba zbadać wszystkie jego przyczyny - to jest związane z danym lotem, ale wypadek smoleński jest skutkiem wieloletnich zaniedbań niewłaściwego szkolenia w lotnictwie państwowym. Podobnie, jak skutkiem tego była katastrofa CASY, Bryzy i MI-24 i dalej Kani - to jest to samo. Tu trzeba szukać przyczyn właściwych.

Uważa pan, że osoby odpowiedzialne za szkolenie powinny zmienić swoją politykę, albo powinno się je zmienić?

- To nie jest moja decyzja. Ja uważam, że sposób szkolenia trzeba zmienić a osoby to nie są decyzje należące do mnie.

Pokazał pan już komuś w Polsce zapisy czarnej skrzynki, którą pan przywiózł z Moskwy?

- Nie.

A co musiałoby się stać, żeby te zapisy, które pan przywiózł, ujrzały światło dzienne?

- One ujrzą w części, ale będzie to zależało od poziomu badań i od tego, które będą uzasadniały proces badawczy.

Te ostatnie sekundy zapisu oddają dramatyzm sytuacji? Oddają to, co się działo tam, na pokładzie samolotu?

- Proszę pana, ja nie będę się na ten temat wypowiadał, bo jest on bardzo delikatny.

Może pan powiedzieć, na ile sekund przed uderzeniem w pierwsze drzewo piloci zrozumieli, że sytuacja jest dramatyczna?

- Bardzo krótko.

Kilka sekund?

- Może nawet mniej.

Kilkadziesiąt setnych sekundy?

- Nie, proszę pana, to są pytania szczegółowe. Trudno powiedzieć. Ja mogę sądzić tylko po pewnych reakcjach, a nie co widzieli i kiedy się zorientowali dokładnie. Pewne symptomy są, że można wiedzieć, że w tym momencie coś się źle dzieje.

I ten moment, to jest który moment?

- Ja nie przypominam sobie, nie ma tego wydruku i nie chcę w szczegółach mówić o takich sprawach.

RMF

Zobacz także