Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Do jedności na skróty

"Od 40 lat modlimy się o jedność. Teraz okazuje się, że nasze modlitwy zostały wysłuchane w sposób, którego się nie spodziewaliśmy". Tak abp Augustin Di Noia, sekretarz Kongregacji Nauki Wiary, podsumował wiadomość, którą 20 października ogłosił dziennikarzom: utworzenie w Kościele specjalnych struktur dla anglikanów przechodzących na katolicyzm.

Formalnie nazywają się one ordynariatem personalnym. W praktyce będzie to Kościół w Kościele. Coś na kształt wschodnich obrządków, diecezji wojskowych czy prałatury Opus Dei. Decyzją Ojca Świętego byli anglikanie będą mogli zachować swoje zwyczaje, tradycje, modlitwy, wszystko, co nie jest sprzeczne z wiarą katolicką. Łącznie z żonatymi pastorami. Ci jednak będą musieli przyjąć katolickie święcenia kapłańskie. Żonaci biskupi anglikańscy w Kościele katolickim będą jedynie zwykłymi kapłanami. Jednakże, co ważne, będą mogli stać na czele ordynariatu, czyli zachowają w istocie swe pasterskie funkcje. Na kapłanów będą mogli też zostać wyświęceni dzisiejsi żonaci seminarzyści. Nie jest natomiast jasne, czy anglikański ordynariat będzie święcił żonatych mężczyzn również w przyszłości, czy raczej przestawi się na celibat. Gdyby Papież uznał żonatych księży za stały element tradycji anglikańskiej - a wiele wskazuje, że tak właśnie będzie - oznaczałoby to rezygnację z obowiązkowego celibatu w Kościele zachodnim.

Na własną odpowiedzialność

Wszystkie te wątpliwości wynikają z faktu, że tekst konstytucji apostolskiej, regulującej status byłych anglikanów w Kościele katolickim, wciąż nie jest jeszcze znany. Co więcej, w poniedziałek 19 października nie znał go nawet sam kard. Walter Kasper, odpowiedzialny w Watykanie za ekumenizm. Papież postanowił bowiem działać na własną rękę. Główni zainteresowani w tej sprawie, a więc biskupi katoliccy z krajów anglosaskich, prymas Wspólnoty Anglikańskiej, a nawet kard. Kasper zostali jedynie poinformowani o papieskiej decyzji i to w ostatnim momencie. Zdaniem Damiana Thomsona, redaktora naczelnego "The Catholic Herald", papieska samodzielność nie była przypadkowa. Benedykt XVI chciał bowiem ubiec swych krytyków. Z papieskimi planami nie zgadzali się bowiem ani anglosascy biskupi, ani kard. Kasper, a tym bardziej sami anglikanie. W ich przekonaniu masowe konwersje osłabiłyby i jeszcze bardziej zliberalizowałby Wspólnotę Anglikańską, a przede wszystkim mogłyby mieć negatywny wpływ na relacje ekumeniczne.

Gentlemeńskie rozwiązanie

Na szczęście, dzięki misji kard. Williama Levady, który w przeddzień ogłoszenia papieskich zamiarów przybył do Londynu, udało się uniknąć większych zgrzytów. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary przekonał nawet prymasa Wspólnoty Anglikańskiej abp. Rowana Williamsa do udziału w konferencji prasowej prezentującej nowe ordynariaty. Arcybiskup Canterbury wydał komunikat, w którym zapewnia, że papieska decyzja nie jest aktem prozelityzmu czy agresji, a jedynie odpowiedzią na prośby tych, którzy chcą przejść na katolicyzm. Wraz z katolickim prymasem Anglii i Walii, abp. Vincentem Nicholsem, abp. Williams wydał też wspólne oświadczenie, w którym podkreśla, że watykańska inicjatywa nie oznacza końca dialogu katolicko-anglikańskiego. W podobnym duchu były utrzymane reakcje zwierzchników anglikańskich w USA i Kanadzie. Negatywnie na papieską decyzję zareagował jedynie były prymas Wspólnoty Anglikańskiej abp George Caray, oburzony, że Papież nie konsultował się z anglikanami.

W drodze do Piotra

Z entuzjazmem natomiast przyjęli papieskie plany przedstawiciele prokatolickiego nurtu w Kościele anglikańskim, niezadowoleni z postępującej liberalizacji, a w szczególności z udzielania święceń kobietom i homoseksualistom oraz z błogosławienia związków jednopłciowych. To właśnie różni przedstawiciele tego nurtu, który bynajmniej nie jest monolitem, deklarowali w ostatnich latach, że myślą o przejściu na katolicyzm. Teraz są zaskoczeni, że papieska odpowiedź jest aż tak wspaniałomyślna. Rychłe przystąpienie do Kościoła katolickiego zapowiedziała już tzw. Tradycyjna Wspólnota Anglikańska, skupiająca ok. 400 tys. osób na trzech kontynentach. Inne tradycjonalistyczne ugrupowanie Forward in Faith dyskutowało o papieskiej propozycji w dniach 24-25 października w Londynie. Wstępną gotowość do przejścia na katolicyzm wyraziło tam 12 biskupów, w tym główne postaci konserwatywnego nurtu w brytyjskim anglikanizmie. Szacuje się, że w samej Anglii i Walii rekatolicyzacja może objąć tysiąc kapłanów. Wyznaczono już nawet pierwszą wstępną datę, 22 lutego, święto Katedry św. Piotra, kiedy to duchowni i świeccy mogliby oficjalnie zadeklarować wolę przyjęcia wiary katolickiej.

Wiadomo już jednak, że nie wszyscy anglikańscy tradycjonaliści podejmą papieską propozycję. Niektórzy, jak na przykład członkowie Global South Anglican, chcą raczej wykorzystać nową sytuację do nacisku na abp. Williamsa, by powstrzymał liberalizację Kościoła anglikańskiego.

Nowy ekumenizm

Papieska decyzja ma też przełomowe znaczenie dla ekumenizmu, pokazuje bowiem, jak przebyć ostatni etap do jedności. Jak stwierdzili we Wspólnym oświadczeniu arcybiskupi Nichols i Williams, utworzenie ordynariatów jest owocem wieloletnich dialogów ekumenicznych. Pozwoliły one bowiem lepiej poznać, co nas łączy. To, co jest nam wspólne, co, jak się okazało, nie jest sprzeczne z wiarą katolicką, anglikanie zabiorą ze sobą do Kościoła powszechnego. Jak zauważył z kolei kard. Kasper, to właśnie dialog pozwolił anglikanom spojrzeć na katolicyzm w nowym świetle i podjąć decyzję o konwersji.

Już dziś mówi się otwarcie, że rozwiązanie przyjęte dla anglikanów można zastosować również dla innych braci odłączonych. Dlaczego wyróżniać tylko anglikanów, dlaczego nie skierować podobnej propozycji do baptystów czy metodystów? - pytał kilkanaście dni temu na łamach "The Washington Times" katolicki historyk reformacji Bill Tighe. Dla ekumenizmu oznaczałoby to prawdziwą rewolucję. Wielki przeskok od utopi do realnej szansy na jedność.

Krzysztof Bronk

Przewodnik Katolicki

Zobacz także