Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Czerwiec, który zaowocował Sierpniem

Ursus i Radom najczęściej wspomina się w kontekście cierpień robotników: "ścieżek zdrowia", wyroków i zwolnień z wilczym biletem. Jednak robotnicy - jeszcze nie ujmujący protestu w ramy organizacyjne - odnieśli zwycięstwo: drastyczna podwyżka cen została cofnięta. Zaczęła się formować antykomunistyczna opozycja. Rok 1976 utorował drogę do Polskiego Sierpnia.

Gdy w samo południe 25 czerwca 1976 r, w punkcie kulminacyjnym wydarzeń radomskich, zniecierpliwieni daremnym oczekiwaniem na odpowiedź z Warszawy robotnicy wkroczyli do Komitetu Wojewódzkiego PZPR - w partyjnym bufecie odnaleźli stosy luksusowych wędlin, których brakowało w sklepach. Stało się to symbolem przepaści między władzą a obywatelami i bezpośrednim powodem podpalenia komitetu. Właśnie sytuacją na rynku żywności rządzący uzasadniali bowiem drastyczne podwyżki.

Czerwiec - choć nie sformułowano politycznych postulatów - nie był tylko "protestem o kotleta". Robotnicy po czasach atomizacji, wymuszonej przez propagandę "jedności moralno-politycznej narodu" zobaczyli, że mogą być razem. Później zaowocowało to Sierpniem.

Jeden dzień na konsultacje

Impuls do protestów dała paradoksalnie sama władza, łamiąc niepisaną, choć obowiązującą od Grudnia '70 zasadę, że nie podnosi cen podstawowych artykułów żywnościowych.

W wystąpieniu telewizyjnym z 24 czerwca 1976 r. premier Piotr Jaroszewicz ogłosił drastyczne podwyżki (cen mięsa i wędlin o 69 proc, zaś cukru nawet o 100 proc), które oznaczały przerzucanie na społeczeństwo kosztów niepowodzeń gospodarczych rządzącej ekipy. Jak zauważa Andrzej Paczkowski w książce "Pół wieku dziejów Polski 1939-1989": "nadanie tej podwyżce sankcji decyzji parlamentarnej było oczywistym dowodem niepewności władzy, a także chęci rozłożenia odpowiedzialności. Starano się nie popełnić błędu [Władysława] Gomułki z grudnia 1970 uznając, że projekt - przyjęty zresztą przez niedawno wybrany sejm jednogłośnie - ma być poddany . Zostawiono na nią jeden dzień, co oznaczało, że manewr ten miał charakter propagandowy - wszakże społeczeństwo potraktowało sprawę serio".

Płonący komitet i ścieżki zdrowia

Już następnego dnia w ursuskiej fabryce traktorów zastrajkowało kilkanaście tysięcy robotników. Gdy nie spełniono ich żądań, żeby najwyższe władze przyjechały do zakładu - wyszli z fabryki i zablokowali tranzytową linię kolejową. Znaleźli jedyny sposób, aby powiadomić resztę kraju o proteście, ponieważ milicja odcięła połączenia telefoniczne z Ursusem. Rachuby na powszechny strajk nie okazały się fantazją. Dane o poziomie poboru mocy i energii 25 czerwca 1976 r. wykazały, że tego dnia praktycznie nikt w Polsce nie pracował. W odróżnieniu jednak od lata 1980 r. - robotnicy nie wiedzieli jeszcze o sobie nawzajem. Skala oporu niewątpliwie jednak zaskoczyła władzę. W Ursusie milicja zaatakowała protestujących dopiero wówczas, gdy wieczorem rozchodzili się do domów. Po użyciu pałek, gazów łzawiących i petard zatrzymano 300 osób. Wyłapywano przypadkowych przechodniów, żeby zastraszyć zbuntowane osiedle robotnicze.

Na ursuskiej komendzie milicji pojawiła się po raz pierwszy nazwa "ścieżka zdrowia" jako określenie procedury, stosowanej wobec zatrzymanych za udział w zajściach. Dotychczasowa nazwa osiedlowego toru przeszkód, jakie masowo wznoszono w czasach gierkowskich, posłużyła za eufemizm, oznaczający przepędzanie ujętych robotników przez szpaler bijących milicjantów. "Ścieżki zdrowia" stały się symbolem Czerwca.

W Radomiu 25 czerwca 1976 r. robotnicy z zakładów metalowych (wtedy imienia generała Waltera) zastrajkowali i wyszli z zakładu z pochodem, do którego dołączyli pracownicy Radoskóru, Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego oraz Wytwórni Telefonów. Już o dziesiątej rano pod gmachem KW PZPR (Radom został województwem rok wcześniej, w wyniku gierkowskiej reformy administracyjnej) zgromadziły się tysiące demonstrantów. Mimo złożenia obietnicy, że porozumie się z władzami w Warszawie i da robotnikom odpowiedź po dwóch godzinach - sekretarz KW Janusz Prokopiak zbiegł.

Około południa robotnicy weszli do budynku. O godz. 15 komitet zapłonął. W całym Radomiu władza znalazła się w odwrocie: w ćwierćmilionowym mieście kontrolowała tylko komendę milicji i urząd wojewódzki. Nad resztą miasta panowali robotnicy.

Tymczasem ulicą Żeromskiego przeszła grupa funkcjonariuszy SB, metodycznie rozbijając witryny sklepów i demolując ich wnętrza. Celem było danie pretekstu do uznania protestujących za kryminalistów i chuliganów, czy - jak głosiła najczęściej używana formuła propagandowa - "burzycieli porządku publicznego".

Ściągnięte naprędce do Radomia oddziały milicji z Lublina, Rzeszowa i szkoły w Pile zaatakowały robotników, którzy bronili się kamieniami. Do jedenastej wieczorem milicja opanowała miasto. Zatrzymano 600 osób. Postępowano z nimi równie brutalnie, jak w Ursusie.

W Płocku 25 czerwca zastrajkowały Petrochemia - której robotnicy sformowali pochód pod komitet wojewódzki PZPR - oraz Fabryka Maszyn Żniwnych. Sprowadzona ze Zgierza milicja pod wieczór rozproszyła protestujących. Zatrzymano 55 osób. Płocki komitet nie zapłonął, skończyło się na wybiciu szyb.

Skala strajków - jak ocenia Wojciech Roszkowski w "Najnowszej historii Polski 1914-93" - była 25 czerwca 1976 r. nawet większa, niż w tragicznym Grudniu 1970 r. W Warszawie stanęły FSO, zakłady Świerczewskiego, Nowotki i Kasprzaka. W Łodzi fabryki włókiennicze. Protestowano w Poznaniu i Wrocławiu.

Jeszcze tego samego dnia o godz. 20 premier Jaroszewicz odwołał podwyżki. Oznaczało to przyznanie się partii i rządu do porażki.

Nie zapobiegło jednak eskalacji represji. Według ocen Jana Józefa Lipskiego ("Historia KOR") zatrzymano 2500 osób. Rutynowo bito niemal wszystkich.

Sądy wymierzały wyroki do 10 lat więzienia, sprawy 350 osób trafiły do kolegiów, tysiące zwolnionych za udział w strajku nie mogło znaleźć innej pracy. Do zatrzymanych ze względów propagandowych dołączano zawodowych kryminalistów i "niebieskie ptaki".

"Podobnej akcji kraj nie oglądał od 1968 roku" - zauważa Andrzej Friszke w książce "Opozycja polityczna w PRL 1945-89". "Setki tysięcy ludzi pędzono w upalne dni na stadiony, gdzie odbywały się wielkie wiece".

Aktyw PZPR i urzędnicy (sprawdzano listę obecności) wypełnił 29 czerwca 1976 r. Stadion Dziesięciolecia. W oficjalnej propagandzie określano protestujących staropolskim mianem "warchołów". Ton sloganów wskazywał jasno, że nawet oficjalni propagandyści widzą władzę i społeczeństwo jako strony konfliktu o przeciwstawnych interesach. Gdy na murze FSO zawieszono hasło "Partia zawsze może liczyć na nasze zaangażowanie i rzetelność w pracy", to po powierzchownym rozbiorze logicznym okazywało się jasne, że nawet ludzie PZPR nie postrzegają jej jako partii robotniczej, choć to słowo pozostało w nazwie. Robotnicy nowotarskich zakładów Podhale podjęli dwudniowy strajk w reakcji.... na fałszywe wiadomości, jakoby w specjalnym liście poparli władzę. Świadczy to o ówczesnych nastrojach.

Rządzący na beczce prochu

Zamiast podwyżek - władza od sierpnia 1976 r. wprowadziła kartki na cukier. Jak podkreśla Wojciech Roszkowski ("Najnowsza historia Polski") powszechnie odbierano to jako kompromitację w kilkadziesiąt lat po wojnie.

Kartki na cukier w roli znaku firmowego ekipy Edwarda Gierka zastąpiły odbudowę Zamku Królewskiego, Trasę Łazienkowską i zachodnie licencje. Najpierw przypominały papier wartościowy, ale gdy cwaniacy zaczęli je wymieniać z pasażerami radzieckich Pociągów Przyjaźni na bony towarowe - przybrały kształt bliższy znaczkowi pocztowemu.

Efektem zastąpienia oświeconej technokracji z wczesnych lat gierkowskich polityką "ścieżek zdrowia" stało się załamanie gospodarcze. W 1979 r. po raz pierwszy w powojennej historii Polski dochód narodowy okazał się niższy niż roku przedtem. O 2,3 proc - bez klęsk żywiołowych czy wojen.

Jednych bardziej oburzała indolencja władzy w gospodarce, innych - systemowe represje wobec zatrzymanych. Pod hasłem ich obrony zaczęła formować się opozycja demokratyczna. Powstały Komitet Obrony Robotników oraz Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W dwa lata po Czerwcu i na dwa lata przed Sierpniem '80 uformowały sie na Wybrzeżu Wolne Związki Zawodowe. Ze sprzeciwu wobec represji i przerzucaniu na pracowników ciężaru kryzysu gospodarczego wyrosła później Solidarność.

"Czerwiec 1976 roku stał się zaopatrzoną w lont beczką prochu" - pisze Jerzy Holzer w książce "Solidarność 1980-81. Geneza i historia". "Przyszłość miała pokazać jedynie, jak długo lont mógł płonąć, nim doszło do wybuchu".

- Zryw robotników Ursusa i Radomia, nie kontrolowany przez nikogo, to korzenie naszej Solidarności - podkreśla Andrzej Kierzkowski, przewodniczący fabrycznej "S" Ursusa: - Był spontaniczny, nie miał przywódców, chociaż wielu potem próbowało się na robotniczym proteście uwłaszczyć. Nie mogło go jednak sobie przypisać, bo historia mówi co innego.

- Trzeba odnowić korzenie z 1976 r - szef ursuskiej "S" cieszy się, że po ponad 30 latach obchody rocznicy robotniczego protestu będą połączone ze zjazdem Regionu Mazowsze. Tym bardziej, że dziś Ursus zatrudnia tylko 500 osób. Odlewni już nie ma, pozostał plac. - To holocaust polskiego przemysłu. Doszło do tego, że nawet pomnik "S" musiała kupować od syndyka. To zemsta komuny nad Ursusem - uznaje szef komisji zakładowej. Przypomina, że po wydarzeniach w 1976 r. w kręgach władzy pojawił się pomysł, by ukarać zbuntowane ośrodki.

Przewodniczący regionu Ziemia Radomska Solidarności Zdzisław Maszkiewicz podkreśla, że obchody rocznicy Czerwca odbędą się - jak co roku - w atmosferze powagi i zadumy nad tym, co stało się w tamtych czasach.

Niedawno sąd w Lublinie uznał, że jeden z milicjantów, znęcający się wtedy nad zatrzymanymi nie popełnił zbrodni komunistycznej. Radomska "S" wystąpiła do prezesa IPN, by Instytut zwrócił się o kasację tego wyroku. Taki wniosek został już wysłany, co daje szansę, że sprawa się nie przedawni.

- Dominować będzie jednak w rocznicowym klimacie rzecz, jakiej dokonał dzięki swojemu uporowi związek zawodowy Solidarność - podkreśla przewodniczący Maszkiewicz. - Doprowadzono do końca sprawę zrehabilitowania ludzi, którzy w 76 roku w Radomiu, Ursusie i Płocku powiedzieli komunizmowi "nie". To, o co starałem się już za czasów AWS udało się za sprawą posłanki PiS Marzeny Wróbel, która sprawę przeprowadziła skutecznie. To zamyka okres szarej rzeczywistości - cieszy się szef regionu Ziemia Radomska.

Państwo milicyjne zamiast dobrobytu

Gorące lato 1976 r. okazało się prologiem Sierpnia. W 1980 r. robotnicy wiedzieli już, że by wygrać - powinni pozostać w swoich zakładach, powoływać komitety i formułować żądania. Zaś represje po wydarzeniach radomskich i ursuskich wykopały przepaść między społeczeństwem a komunistyczną władzą i stały się bodźcem do tworzenia instytucji opozycji demokratycznej. "Ścieżki zdrowia" i stadionowe wiece nienawiści, na które masowo spędzano aktyw i urzędników sprawiły, że prysł mit menedżerskiej i łagodnej ekipy Edwarda Gierka. Z dobrobytu, opartego na zachodnich kredytach pozostało państwo milicyjne. Po Czerwcu Polska nigdy nie była już taka, jak przedtem.

Łukasz Perzyna

Tygodnik Solidarność

Zobacz także