Według niego, obaj są politykami świadomie i intencjonalnie dzielącymi społeczeństwo, z wyraźną skłonnością do poruszania się na granicy prawa i jego nadużycia. Po obu można się spodziewać powrotu do wojowniczej polityki zagranicznej. Pojawienie się każdego z nich jako kandydata zmobilizuje przeciwników takiego wyboru. W sprawie swego ewentualnego kandydowania Cimoszewicz stwierdził, że jego stanowisko nie uległo zmianie. Nie planuje udziału w tych wyborach. Radzi też, niech lewica nie wystawia kandydata w wyborach prezydenckich i udzieli poparcia najlepszemu "cudzemu" - czytamy w publikacji "Gazety Wyborczej".