Polacy, pytani o biedę w naszym kraju, w znacznej większości uważają, że za biedną można uznać osobę, której nie stać nawet na jeden posiłek dziennie. Ale czy tylko taką? Niekoniecznie. Za kolejną cechę charakterystyczną dla osób ubogich aż 50 procent respondentów uważa brak możliwości dokonywania podstawowych opłat, takich jak np. czynsz. 45,1 proc. uczestników badania deklarowało, że biedna osoba to taka, której nie stać na wykupienie wszystkich przepisanych przez lekarza leków. W dalszej kolejności Polacy wymieniają brak finansów na opłacenie edukacji swoich dzieci (24,1 proc.), brak możliwości kupowania nowych ubrań i obuwia (14,9 proc.), a także brak funduszy na zakup mieszkania czy domu (7,5 proc). Niektórzy z badanych wskazywali, że za osobę biedną można uznać taką, której nie stać na to, by pojechać na wakacje (5,3 proc.), i taką, której nie stać na kupno samochodu (2,8 proc). 3,6 proc. ankietowanych miało problem z odpowiedzią na zadane im pytanie. - To, jak bieda jest definiowana przez respondentów, zależy od kilku czynników. Po pierwsze, próg biedy jest zmienny w czasie i przy podnoszeniu się poziomu życia społeczeństwa również i on ulega przesunięciu. Po drugie, różne "oblicza" biedy wskazane przez respondentów są zapewne związane z ich własnym poziomem dochodów. Im wyższe dochody, a tym samym wyższy poziom życia, tym mniej okrutne jest oblicze biedy - tłumaczy w rozmowie z INTERIA.PL dr Grzegorz Foryś, socjolog i wykładowca na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. - Dlatego dla ludzi o wyższych dochodach oznaką biedy będzie sytuacja, w której nie będą mogli wyjechać na wakacje lub kupić mieszkania. Nie bez znaczenia jest tu również grupa odniesienia dla danych respondentów. Żyjąc w określonym środowisku społecznym, ludzie porównują swoją sytuację z poziomem życia swoich sąsiadów. Im większy dystans pomiędzy ich własnym poziomem życia, a poziomem życia ich sąsiadów, tym większe poczucie deprywacji i tym bardziej będą oni skłonni postrzegać własną sytuację jako gorszą od tej rzeczywistej. Jednocześnie bardziej rozbudzone będą ich aspiracje - dodaje ekspert. Doktor Foryś tłumaczy również, że wskazania mówiące o tym, iż bieda oznacza niemożność zakupu choćby jednego posiłku dziennie, są wyborem, który nawiązuje do społecznego wyobrażenia biedy. - W podobny sposób jest ona definiowana przez Główny Urząd Statystyczny. Właściwie mówimy tu o ubóstwie. To wyobrażenie odnosi się również do sytuacji skrajnej, w której zagrożona jest ludzka egzystencja. Warto dodać, że GUS, posługując się różnymi wskaźnikami, podaje różne progi ubóstwa, takie jak na przykład ustawowa granica ubóstwa czy granica ubóstwa skrajnego - wyjaśnia socjolog. Biedni żyją wśród biednych 43,4 proc. ankietowanych, którzy zostali poproszeni o wskazanie, czy w ich kręgu znajdują się osoby, które żyją w ubóstwie, odpowiadało, że tak. Więcej, bo 54, 9 proc. udzielało odpowiedzi przeczącej, a 1,7 proc. przyznało, że trudno im to określić. Jak czytamy w raporcie: "biedni żyją wśród biednych". Z badania wynika, że im gorsze - w ocenie respondentów - są ich warunki materialne, tym częściej przyznają oni, że wśród ich znajomych znajdują się osoby, które żyją w ubóstwie. Badani odpowiadali także na pytanie, jaka forma pomocy jest dla nich najbardziej atrakcyjna. 22,8 proc. z nich uważa, że jest to ta pomoc, którą można otrzymać bezpośrednio. Niewiele mniejszą popularnością cieszą się zasiłki i zapomogi (22,6 proc.). Rzadziej wskazywali na wsparcie za pośrednictwem organizacji pozarządowych czy fundacji. Tutaj tylko 17 proc. uważa taki rodzaj pomocy za skuteczny. Trochę częściej (12,9 proc.) respondenci wskazują na pomoc organizowaną przez Kościół, np. Caritas. Jak się okazuje, badani nie docenili szkoleń, które są organizowane dla osób bezrobotnych. Zaledwie 0,8 proc. uznało tę formę pomocy za właściwą. Dr Grzegorz Foryś w rozmowie z INTERIA.PL tłumaczy również, że sposób definiowania biedy zależy od tego, czemu ta definicja ma służyć: - Jak już powiedziałem, instytucje państwowe definiują biedę dość precyzyjnie, odwołując się do twardych wskaźników, chociażby poprzez określenie kwoty, poniżej której można ubiegać się o przyznanie świadczenia pieniężnego z pomocy społecznej. W ujęciu socjologicznym będziemy raczej mówić o biedzie w rozumieniu szerszym. Mówimy wówczas o ubóstwie absolutnym szerszym, czyli sytuacji niezaspokojenia potrzeb, które w danym społeczeństwie i w danym czasie są uznawane za minimalne. - Na pewno więc granica ubóstwa będzie zmienna w czasie. Ponadto, jak sądzę, należałoby wskazać w takiej definicji również kwestię indywidualnego odczucia biedy przez jednostkę. W kontekście ubóstwa mówimy wówczas o brakach takiego rodzaju i zakresu, że w ich efekcie niemożliwe jest zaspokajanie konkretnych potrzeb, a człowiek czuje się przez to poniżony, rozwój jego osobowości przeżywa kryzys i nie jest w stanie własnymi siłami go przezwyciężyć - dodaje dr Foryś. Wg niego, w sensie socjologicznym ubóstwo będzie miało charakter względny: - W podejściu względnym ubóstwo rozważane jest jako forma nierówności, nadmiernego dystansu między poziomem życia poszczególnych grup ludności - ubogie są te osoby, te rodziny, których poziom życia jest znacznie niższy niż poziom życia pozostałych członków danego społeczeństwa - podsumowuje ekspert. Opracowała: Katarzyna Krawczyk ZOBACZ RÓWNIEŻ: Jak zapobiegać biedzie w Polsce. Dołącz do dyskusji na FORUM Kolejna część raportu na temat biedy już 10 marca.