Na utworzenie Środkowopomorskiego naciska Samoobrona, która marzy, że w ten sposób na znaczeniu zyska jej matecznik. PiS nie mówi głośnego "nie", jednak wiadomo, że rząd nie patrzy przychylnym okiem na pączkowanie województw. Zachwyceni pomysłem nie są także PiS-owscy posłowie z tego regionu. "Za" jest część koszalińska, natomiast wątpliwości mają przedstawiciele części słupskiej. Wątpliwości, zarówno rządu jak i posłów, wystarczyłyby do skreślenia pomysłu. Jednak na przeszkodzie stają zbliżające się wybory samorządowe. Środkowopomorski elektorat domaga się województwa, zapewne więc pomysł będzie dyskutowany. Wiadomo też, że w czasie kampanii politycy z trudem mówią wyborcom "nie". Jednak po wyborach zapewne usłyszymy to, co już dziś mówi <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a>: Realność tego pomysłu jest zerowa. Tym bardziej, że jeden ruch okołowojewódzki może wywołać kolejne administracyjne żądania. Dyskusja o utworzeniu województwa w środkowej części Pomorza nie jest niczym nowym. Rozmawiano o tym przy okazji reformy samorządowej w 1999 roku. Środkowopomorskie nie powstało, ale w Koszalinie lokalni działacze związani z lewicą zawiązali stowarzyszenie, które za cel postawiło sobie właśnie walkę o jego utworzenie. Z biegiem czasu dołączyli do nich także politycy innego koloru, w tym także ze Słupska. Od tego czasu tamtejsze wsie, miasta i miasteczka odwiedzali rozmaici politycy, obiecujący utworzenie województwa. A gdy nic z tego nie wychodziło, stowarzyszenie zebrało 100 tysięcy podpisów pod tym pomysłem i zawiozło je do Warszawy. Ten społeczny projekt ustawy leży tam do dziś.