Uzasadnienia wyroku warszawskiego sądu wysłuchał reporter RMF Roman Osica: "Inka" odpowiadała przed sądem już drugi raz. W pierwszym procesie została skazana na 8 lat więzienia, wyrok ten uchylił jednak sąd wyższej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. W ponownym procesie prokurator zażądał dla niej 7 lat i 11 miesięcy więzienia za pomoc w zabójstwie; prokurator powołał się na współpracę "Inki" z organami ścigania. Oskarżyciel posiłkowy, którym była żona Dębskiego, żądał 15 lat więzienia za "współudział" w mordzie. Obrona chciała uniewinnienia. Inka spędziła w areszcie już 5 lat. Ten czas zostanie jej zaliczony na poczet kary. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie ma dowodu na to, by Halina G. "Inka" była w bezpośrednim porozumieniu ze zleceniodawcą i z wykonawcą zabójstwa Jacka Dębskiego. Może więc odpowiadać tylko za udzielenie pomocy w tym zabójstwie. - Oskarżona mogła przewidzieć, że dojdzie do zabójstwa Jacka Dębskiego, godziła się na to i udzieliła sprawcom pomocy - najpierw informując ich, gdzie przebywa, a potem wywabiając Dębskiego przed lokal. Bez skrupułów wykorzystała zainteresowanie Dębskiego swoją osobą - uzasadniał wyrok sędzia Piotr Janiszewski. Sąd uznał ponadto, że "Ince" nie należy się nadzwyczajne złagodzenie kary, o co wnosił prokurator, ponieważ oskarżona od początku dawkowała informacje. Ponadto wprowadziła organa ścigania w błąd, bo dopiero po kilku dniach powiedziała, że zleceniodawcą zabójstwa jest Jeremiasz Barański "Baranina", a o tym, że zabójcą jest Tadeusz Maziuk "Sasza" powiedziała dopiero po roku śledztwa. Wcześniej wskazywała inną osobę. Jacek Dębski, były minister sportu w rządzie Jerzego Buzka, zginął w kwietniu 2001 roku. Według prokuratury, zastrzelił go płatny zabójca "Sasza" (który odebrał sobie życie, gdy prokuratura postawiła mu taki zarzut). Miał on zabić na zlecenie "Baraniny", (popełnił samobójstwo w areszcie w Wiedniu). Motywem zabójstwa Dębskiego miały być jego pieniądze. Wydarzenia sprzed pięciu lat przypomina reporter RMF: