Handel na kartki. To już 30 lat!
Wielogodzinne wystawanie w kolejkach wydaje się dziś mało realne, a walka o papier toaletowy brzmi jak zabawna anegdota. A tak wyglądało życie w naszym kraju w latach 80. W tym roku mija 30 lat od wprowadzenia w Polsce kartek na artykuły codziennego użytku.
Kartki były stosowane praktycznie w całej Europie w czasie II wojny światowej oraz przez jakiś czas po jej zakończeniu. Spowodowane to było niedoborem żywności i miało na celu zapewnienie wszystkim przynajmniej minimalnych racji środków potrzebnych do życia. W Polsce kartki wprowadzono ponownie w 1976 roku na zakup cukru, choć byliśmy wtedy jednym z jego największych producentów na świecie. Wielkość przydziału była uzależniona od wykonywanej pracy i wieku.
W 1981 roku już prawie wszystkie produkty potrzebne do codziennego życia były reglamentowane: mięso, masło i tłuszcze, mąka, ryż, mleko dla niemowląt, alkohol. Przydział wynosił pół litra wódki lub butelka wina importowanego miesięcznie na głowę. W niektórych województwach władze przydzielały jednak dodatkowe kartki na wódkę z okazji wesela lub chrzcin. Wkrótce potem reglamentowano także papierosy, proszek do prania (300 gram na miesiąc), mydło (jedna kartka na dwa miesiące), pieluchy, a także wyroby czekoladopodobne (100 gram na miesiąc) i cukierki (250 gram). Oprócz tych towarów reglamentowano także wiele innych np. obuwie i ubrania, meble, samochody. Decyzje często należały do władz lokalnych. Należy jednak wyraźnie podkreślić, iż kartki jedynie upoważniały do zakupu towarów, a nie zastępowały środków płatniczych.
W zależności od wieku, zdrowia, warunków życia ...
Kartki dzielono według różnych kryteriów, a główne zasady podziału opierały się na wieku. Podział na różne grupy wiekowe zależał od rodzaju reglamentowanego produktu, na cukier były dwie kategorie - dzieci i dorośli, na masło trzy, a na mięso aż cztery. Istniały też specjalne karty "0" dla niemowląt, pozwalające na zakup m.in. kaszy manny, mleka w proszku, cukru, mydła, oliwki. Było także kryterium dotyczące stanu zdrowia, wysiłku związanego z pracą (trzy kategorie, z których dwie dotyczyły górników, a jedna pracowników fizycznych innych zawodów) oraz warunków życia (np. przydział na proszek do prania i mydło był większy dla mieszkańców Katowic).
Wódka za słodycze i tytoń
Urzędy państwowe, zakłady pracy, rady narodowe i uczelnie rozpoczęły wydawanie kartek żywnościowych pełnoletnim obywatelom PRL. Jednak wcześniej należało uzyskać tzw. kartę zaopatrzenia, dzięki której otrzymywało się kartki. System reglamentacji spowodował handel wymienny kartkami, korupcję i sprzedaż dla niektórych, wybranych osób produktów bez kartek. Ścisły system kartkowy nie zabezpieczył popytu nawet na przydzielone odgórnie nominały. Spowodowały także konflikty społeczne, ponieważ np. górnicy dostawali większe przydziały. W najgorszej sytuacji znaleźli się ci, którzy równocześnie dbali o higienę, palili, nie unikali alkoholu, byli zmotoryzowani i lubili słodycze. Przelicznik był taki: za trzy kartki papierosowe można było dostać kartkę na pół litra wódki, a za słodycze i tytoń - nawet dwie butelki wódki. Przydział na skarpetki można było wymienić na kartkę wołowego, ewentualnie dwie paczki kawy lub dwie kostki mydła. Osoby, które jadły w stołówkach lub barach musiały oddać część kartki mięsnej. Tak samo było w przypadku wczasów - dom wczasowy wycinał część kartki w zależności od długości pobytu. Najdroższe były talony na benzynę i obrączki ślubne. Z obrączkami był duży kłopot - w sklepie jubilerskim należało przedstawić, jeszcze przed ślubem, zaświadczenie z USC o zawartym już małżeństwie. Najniżej z kolei były notowane kartki na mąkę i ryż.
"Po mydło stałam całą noc"
47-letnia Danuta z woj. małopolskiego, zapytana o życie w latach 80. przyznaje, że przeciętny obywatel miał często trudności ze zdobyciem choćby podstawowych artykułów codziennego użytku. - Zdarzyło mi się, że w kolejce po 25 dag mięsa stałam 4 godziny, a czasem nawet dłużej, np. po mydło całą noc. Kartki na słodycze wymieniałam właśnie na mięso, natomiast za przydział na wódkę dostawałam kartki na cukier - mówi pani Danuta INTERIA.PL.
Jednak nie dla wszystkich życie w tamtych czasach było zmorą. - Wszystkiego było pod dostatkiem, niczego mi nie brakowało, ludzie często wymieniali się produktami. Jak ktoś dostał w sklepie jedną rzecz, a drugi inną, to mogli się właśnie wymienić. Przyznam szczerze, trochę chciałbym, żeby tamte czasy wróciły - wspomina w rozmowie z INTERIA.PL 57-letni pan Piotr z woj. świętokrzyskiego.
Władze PRL początkowo jak ognia unikały słowa "kartki", kojarzące się z okupacją lub powojenną biedą. Zastępowały je takimi nazwami, jak bony lub bilety towarowe, kupony, czy talony. Wszyscy jednak i tak mówili na to "kartki". Reglamentację żywności zniesiono w Polsce w sierpniu 1989 roku. System kartkowy obowiązuje obecnie jeszcze w Korei Północnej i na Kubie.
Joanna Wałęga