O mogile, znajdującej się w Dobroninie (pod Igławą, na Wysoczyźnie), wiadomo było już od jakiegoś czasu, nie znano jednak jej położenia. Policja wyjaśnia obecnie okoliczności śmierci ofiar. Podejrzewa się, że mordu na nich w 1945 roku dokonali miejscowi Czesi. Badanie grobu trwa od rana. Policja najpierw usunęła blisko dwumetrową warstwę ziemi. - Na powierzchni mniej więcej cztery na cztery metry odnaleziono szczątki kości i fragmenty odzieży - powiedział cytowany przez agencję CzTK szef ekipy badawczej Michal Laszka. - Do końca tygodnia chcielibyśmy zdążyć wydobyć szczątki, z którymi najpierw będą pracować archeologowie. Później przekażą je antropologom z Brna, którzy definitywnie określą liczbę ofiar, wiek i wzór ich DNA - tłumaczył. Powody tragedii, która rozegrała się w tej miejscowości, nie są jasne. Laszka wskazał, że przed 65 laty w Dobroninie i okolicach mieszkało wielu Niemców. - Możliwe, że doszło do wyrównania jakichś rachunków - dodał. Obecnie we wsi mieszka tylko jedna osoba, która mogłaby rzucić światło na ówczesne zdarzenia, ale twierdzi ona, że nic nie pamięta. Pozostali mieszkańcy o sprawie milczą. Nie ma ani słowa o wydarzeniach tamtego okresu w miejscowych kronikach. Informacje o mordzie pochodzą jedynie z archiwów i pamiętników w Niemczech. Czeska policja zajmuje się sprawą od września ubiegłego roku. Przejrzała już mnóstwo źródeł zarówno po czeskiej, jak i niemieckiej stronie granicy. Kolejne przesłuchania Niemców wysiedlonych na zachód planowane są na przełom września i października tego roku. Informacje o domniemanym masowym grobie jako pierwsza podała w swej książce "Bergersdorf" niemiecka pisarka Herma Kennel. Napisała, że między 12 a 19 maja 1945 roku kilkunastu mieszkańców Dobronina zmasakrowało 15 szykujących się do wysiedlenia Niemców. Policji przekazał to lokalny dziennikarz Miroslav Maresz, gromadzący materiały archiwalne na ten temat. Według Kennel zgromadzonych w oczekiwaniu na opuszczenie miejscowości Niemców wyciągnęła grupa pijanych, świętujących koniec wojny Czechów. Miejscowi przegnali swych niedawnych sąsiadów do wsi Budinka, nakazali im wykopać grób, a potem wrzucali tam zmasakrowane ciała. Niektórych ofiar od lat bezskutecznie poszukiwano. Po wojnie ich rodziny zostały wysiedlone, wielu osób nie udało się odnaleźć. Laszka dodał, że celem śledztwa jest identyfikacja ofiar i przekazanie szczątków bliskim. Cała sprawa będzie jeszcze badana przez co najmniej kilka tygodni. Po wojnie zamieszkujących Czechosłowację Niemców, a także współpracujących z nimi Węgrów pozbawiono mienia i wysiedlono na mocy tzw. dekretów Benesza z czerwca 1945 roku. Zgodnie z nimi likwidacji uległy też niemieckie i węgierskie szkoły oraz uczelnie. Do końca 1946 roku z Czechosłowacji wysiedlono ponad 2 mln Niemców. Około 200 tys. zdecydowało się pozostać. Czeskie media przypominają, że po wojnie doszło w Czechach do kilku głośnych pogromów wysiedlanych Niemców. Kilkaset osób zmarło w 1945 roku w tzw. brneńskim pochodzie śmierci, w którym uczestniczyły tysiące cywilów z południowych Moraw. W Lovieszicach pod Przerowem w nocy z 18 na 19 czerwca 1945 pod zarzutem kolaboracji z nazistami otwarto ogień do 120 kobiet, 71 mężczyzn i 74 dzieci; do dziś nie jest znana dokładna liczba ofiar. Także w czerwcu czechosłowacka armia rozstrzelała bez procesu 763 Niemców i posługujących się niemieckim mieszkańców rejonu miasta Louny. W akcie zemsty w czasie powstania praskiego powstańcy zabili około 40 niemieckich cywilów, choć w tym przypadku sugeruje się, że mogli to być przebrani za cywilów hitlerowcy. Pod koniec czerwca 1945 roku doszło do masakry w Uściu nad Łabą; w czasie rozruchów na ulicach miasta zabito od 40 do 100 Niemców.