Tajemnica zdjęć z wypadku księżnej Diany. Co się z nimi stało?
Śmierć Diany była wstrząsem dla opinii publicznej. Przed wypadkiem media płaciły astronomiczne sumy za zdjęcia dokumentujące prywatne życie księżnej. Paparazzi byli również na miejscu tragedii. W "Historii w Interii" opowiadamy, jak przez lata udawało się uniknąć publikacji zrobionych wtedy fotografii. Poza jednym wyjątkiem.
- Długo odrzucałem fakt, że odeszła. Przez lata. Myślałem, że nigdy by nam tego nie zrobiła, ale myślałem też, że może to część planu. Chciała zniknąć na jakiś czas. W końcu zadzwoni i do nas dołączy - powiedział na początku tego roku książę Harry. W "60 minutes" CBS opowiadał o okolicznościach śmierci swojej matki.
Księżna Walii Diana zginęła latem 1997 roku w wypadku samochodowym. Do tragedii doszło, gdy razem ze swoim adoratorem - Dodim Al-Fayedem, uciekała przed ścigającymi ich paparazzi.
W 2004 roku 20-letni Harry zdecydował, że zmierzy się z fotografiami z miejsca wypadku. - Przede wszystkim chciałem dowodu, że była w samochodzie. Dowodu, że była ranna (...) - mówił książę. W wywiadzie opowiedział o zdjęciach tylnej części samochodu, gdzie siedziała Diana. Na szybie zobaczył fotografów. Robili zdjęcia już po wypadku.
Harry'emu pokazano też fotografie z wnętrza pojazdu. - Wszystko, co zobaczyłem, to tył głowy mojej mamy. Były inne, makabryczne zdjęcia, ale jestem bardzo wdzięczny mojemu sekretarzowi, który nie pozwolił, bym je zobaczył (...). To coś, co zostaje w głowie na zawsze - wspominał książę.
Tych zdjęć nigdy nie pokazano publicznie. Oprócz jednego.
Wypadek księżnej Diany w Paryżu
W 1997 roku tabloidy, szczególnie brytyjskie, ogarnęła swego rodzaju gorączka złota. Po rozwodzie z księciem Karolem - dziś królem Wielkiej Brytanii - każda informacja o prywatnym, nowym życiu Diany budziła ogromne zainteresowanie. Przekładało się to na astronomiczne sumy, jakie paparazzi dostawali za jej zdjęcia, szczególnie w okolicznościach intymnych. Fotografowie robili wszystko, by te zdjęcia zdobyć.
Tamtego dnia - 31 sierpnia, chwilę po północy ścigali samochód, którym Diana z Al-Fayedem pędzili przez Paryż. Dziś, na podstawie opublikowanego materiału dowodowego wiemy, że kierowca tego samochodu był pod wpływem alkoholu. Pojazd uderzył w słup tunelu Alma. Al-Fayed i kierowca zginęli na miejscu. W samochodzie był też ochroniarz, który przeżył. Tuż po wypadku księżna wciąż żyła i początkowo była przytomna.
Jednak obrażenia wewnętrzne okazały się zbyt poważne. Trafiła do szpitala. Niestety lekarzom nie udało się jej uratować. Zmarła po ponad trzech godzinach od wypadku.
W momencie, kiedy Diana wciąż była w samochodzie, paparazzi robili zdjęcia. Pięciu z nich francuska policja aresztowała na miejscu. Funkcjonariusze zabezpieczyli ich aparaty. Proces ciągnął się latami. Ostatecznie trzech fotografów skazano za naruszenie prywatności. Karą była symboliczna grzywna. Wyrok zapadł dziewięć lat po wypadku.
Przez lata publicznie nie pokazano żadnego zdjęcia bezpośredniego ilustrującego tragedię, która wstrząsnęła Wielką Brytanią.
Zdjęcia koronera
W 2007 roku brytyjski koroner prowadzący śledztwo opublikował na swojej oficjalnej stronie interentowej serię zdjęć - materiał dowodowy z dochodzenia. Fotografie zrobiono tuż po wypadku, kiedy poszkodowani i ofiary wciąż byli w samochodzie. Pokazano tylko takie zdjęcia, na których nie widać ofiar lub widać jedynie niewielkie fragmenty ich ubrań.
Teoretycznie francuska policja zabezpieczyła zdjęcia fotografów, którzy wykonali zdjęcia na miejscu wypadku. W pościgu za Dianą uczestniczyli również paparazzi pracujący dla Big Pictures. To firma założona przez Darryna Lyonsa, popularnego w latach 90. paparazzo.
W procesie dotyczącym wypadku Lyons zeznał, że jest w posiadaniu kopii tych zdjęć. Stwierdził, że bezpośrednio po wypadku wierzył, iż Diana ma jedynie wstrząśnienie mózgu oraz złamaną rękę. Szybko zaproponował jej zdjęcie magazynowi "The News of the World". Miał za nie otrzymać ponad pół miliona dolarów.
Naczelny magazynu skontaktował się z jej ówczesnym właścicielem - Rupertem Murdochem. Kiedy Diana zmarła, zerwali rozmowy z Lyonsem. Później paparazzo oświadczył, że w 1998 kontaktował z nim ktoś, kto twierdził, że pracuje dla "New Yorkera" i proponował 3-4 miliony dolarów. Miał odmówić. Lyons zapewnił, że nigdy nie opublikuje tych zdjęć. Natomiast w swojej autobiografii opisał obrażenia poszkodowanych, widoczne na fotografiach. Jego zdaniem - niewielkie w przypadku Diany i bardzo poważne w przypadku Al-Fayeda. Nie będziemy tego szczegółowo cytować.
"Wstydźcie się". Jedno zdjęcie z wypadku
Tak więc media nigdy nie opublikowały zdjęć z wnętrza wraku, poza jednym wyjątkiem w 2006 roku. Wówczas zdjęcie Diany, jeszcze wewnątrz wraku, pokazał pewien włoski magazyn. Nie podajemy jego nazwy i nie będziemy wskazywać, jak odnaleźć fotografię.
Na zdjęciu widać księżną na tylnej kanapie samochodu. Do twarzy ma przystawiony aparat tlenowy. Publikacja była szeroko krytykowana, szczególnie w Wielkiej Brytanii. "The Sun" opisał sprawę nagłówkiem "Wstydźcie się", podobnie inne media tabloidowe. Trudno ocenić, czy było to rzeczywiste oburzenie, czy zazdrość o zyski z takiej publikacji.
Naczelny włoskiego magazynu tłumaczył się, że nie uważa fotografii za obraźliwej i postrzega ją jako "czułą" i "wzruszającą" - cytuje "The Guardian". Naczelny argumentował też, że zdjęcie towarzyszyło artykułowi o książce francuskiego autora piszącego o sprawach kryminalnych i pochodziło ze zdobytej przez niego dokumentacji. Mimo to na stronie z fotografią magazyn dodał nagłówek "Ekskluzywnie: Ostatnie zdjęcie lady Diany".
Po publikacji książęta William i Harry wydali wspólne oświadczenie. "Pomimo wsparcia okazanego nam i pamięci naszej matki przez tak wiele osób w ciągu ostatnich ośmiu lat, czujemy, że jako jej synowie nie dopełnilibyśmy teraz naszych obowiązków wobec niej, gdybyśmy nie chronili jej tak, jak ona czyniła to wobec nas" - cytuje BBC.
"Apelujemy do wszystkich mediów na całym świecie, aby w pełni były świadome, że publikowanie takich materiałów wyrządza wielką krzywdę nam, naszemu ojcu, rodzinie naszej matki i wszystkim, którzy tak ją kochali i szanowali" - podkreślili książęta.
Źródła: The Guardian, BBC, The Age, Daily Mail
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!