O podział 131 miejsc w parlamencie walczą 22 partie i jeden blok. Za faworyta uchodzi Republikańska Partia Armenii (RPA) premiera Serża Sarkisjana, wiernego sojusznika i potencjalnego następcy prezydenta Roberta Koczariana. Zagrozić może jej jedynie "Dostatnia Armenia", także proprezydencka partia, założona w 2005 r. przez dawnego sportowca, a dziś miliardera, Gagika Carukiana. Trzecie miejsce sondaże dają Armeńskiej Federacji Rewolucyjnej, tworzącej w obecnej kadencji koalicję z RPA. Do Armenii przybyło blisko 400 obserwatorów z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), którzy ocenią przejrzystość procedur wyborczych. Zdaniem zachodnich obserwatorów, poprzednie wybory nie spełniły bowiem demokratycznych standardów. Tymczasem od przebiegu dzisiejszych wyborów UE i USA uzależniają swoje stosunki z Erewanem. Także opozycja przestrzegła przed możliwością fałszerstw ze strony partii proprezydenckich i już zawczasu zagroziła masowymi demonstracjami w razie jakichkolwiek wątpliwości. Blisko 2 tys. lokali wyborczych w całym kraju pozostanie otwartych do godziny 20.00 czasu lokalnego (17.00 czasu warszawskiego).