Rodzice dowiedzieli się o ciąży na początku czerwca, gdy dziewczynka zaczęła uskarżać się na bóle brzucha. Poszli do lekarza. Tam zszokowani usłyszeli diagnozę: ich córka była w czwartym miesiącu ciąży. Przyznała, że zgwałcił ją 19-letni wujek. Rodzice rozpoczęli batalię o prawo do aborcji. W Rumunii jest ona dozwolona do 14. tygodnia ciąży w przypadku zagrożenia życia matki lub wykrycia wad płodu. Tymczasem dziewczynka jest już w 17. tygodniu.W Jassach, skąd pochodzi rodzina, zebrały się dwie komisje lekarskie. Wydały sprzeczne orzeczenia. Pierwsza zgodziła się na zabieg. Druga nie znalazła ku niemu podstaw. Sprawą zajęła się specjalna rządowa komisja. Dziś ma ogłosić, czy należy pozwolić dziewczynce na wykonanie zabiegu w Wielkiej Brytanii, gdzie aborcja jest dozwolona do 24. tygodnia ciąży. Rumuni, którzy mieszkają na Wyspach, już obiecali, że zorganizują zbiórkę i pokryją koszty zabiegu. Jak pisze "Rzeczpospolita", tą historią żyje cała Rumunia - tak jak w Polsce kilkanaście dni temu w mediach głośna była sprawa 14-letniej Agaty. Tylko wczoraj 20 ugrupowań kościelnych wezwało rumuński rząd, by nie zgodził się na aborcję 11-latki. Zagrozili, że złożą skargę w sądzie. Ale oficjalnie Kościół prawosławny uznał, że to wyjątkowa sytuacja i decyzja powinna należeć wyłącznie do rodziny. Rumunia to jeden z krajów, gdzie dokonuje się najwięcej aborcji w Europie. Około miliona zabiegów rocznie. W zastraszającym tempie przybywa również nastolatek poniżej 15. roku życia, które zachodzą w ciążę. Ich liczba przekracza 500 rocznie.