Słowackie gazety "Sme" i "Pravda" piszą, powołując się na policję, że napastnik miał 48 lat i prawo do posiadania broni. Prawdziwe okazały się przypuszczenia, że był mieszkańcem bratysławskiej dzielnicy Devinska Nova Ves, gdzie doszło do tragedii. Ministerstwo spraw wewnętrznych potwierdziło także, że mężczyzna pracował w służbach bezpieczeństwa. O sprawcy wiadomo także, że najprawdopodobniej był sąsiadem ludzi, których zabił. Miał opinię dziwaka i samotnika. Jego sąsiedzi twierdzą, że nie lubił Romów i zachowywał się dość agresywnie. - Nie dogadywali się zbyt dobrze, on był specyficzny, żył sam - mówiła cytowana przez słowackie gazety sąsiadka. Media zidentyfikowały także zamordowaną rodzinę; potwierdzono, że byli to Romowie. Członkowie rodziny cieszyli się w okolicy złą opinią, ostatnio - według słowackiej telewizji Markiza - wywołali np. konflikt, który doprowadził do interwencji policji. Zdaniem sąsiadów był to pełen problemów, głośny dom. W jednopokojowym mieszkaniu często przebywało nawet 10 ludzi, niejednokrotnie bawiących się do późnej nocy. Czeska "Mlada fronta Dnes" pisze, powołując się na krewnych zamordowanej rodziny, że sprawca popełnił zbrodnię na tle rasowym. "Nie lubił ciemnoskórych. Ciągle miał coś przeciw nam. Mieszkał w kawalerce na przeciwko" - powiedział rozmówca gazety. Lewicowa "Pravda" pisze, że mieszkańcy Devinskej Novej Vsi krytykują policję za bardzo chaotyczne działania w kryzysowej sytuacji. Według nich funkcjonariusze zupełnie nie wiedzieli, co się dzieje, ani czy napastnik nadal zagraża otoczeniu. Gazeta przypomina również, że po akcji minister spraw wewnętrznych Daniel Lipszic powiedział, że operacja odbyła się profesjonalnie i osiągnęła swoje cele. W czasie poniedziałkowej strzelaniny na przedmieściach stolicy Słowacji zginęło osiem osób, w tym napastnik, który otoczony przez policję popełnił samobójstwo. Rannych - według najnowszego bilansu, podanego przez słowackiego ministra zdrowia Ivana Uhliarika - zostało 15 ludzi: dwie z nich opatrzono na miejscu, 13 trafiło do szpitala. Stan trzech uważa się za ciężki, jedna osoba jest w stanie krytycznym, ale stabilnym.