Teraz Jordania? Beduini grożą królowi i atakują królową
Przywódcy wpływowych plemion beduińskich ostrzegli w środę króla Jordanii Abdullaha II, że grozi mu rewolta podobna do egipskiej i tunezyjskiej, jeśli nie przeprowadzi reform politycznych. Królową Ranię oskarżają zaś o korupcję i mieszanie się do rządzenia krajem.
36 liderów beduińskich podpisało oświadczenie bezpardonowo atakujące przede wszystkim monarchinię. Ich zdaniem, królowa i krąg otaczających ją "sługusów" dzielą kraj. Porównali Ranię do żony obalonego niedawno prezydenta Tunezji oraz do żony prezydenta Egiptu.
Dokument jest tym bardziej niezwykły, że za krytykowanie rodziny królewskiej można w świetle jordańskiego prawa trafić na trzy lata do więzienia. Tymczasem autorzy tekstu żądają od Abdullaha, by zwrócił skarbowi państwa "ziemię i gospodarstwa dane rodzinie Yassin (czyli królowej). Ziemia należy do Jordańczyków" - głosi oświadczenie.
Rania z pochodzenia jest Palestynką. Stała się osobą znaną na świecie dzięki prowadzeniu akcji charytatywnych na rzecz edukacji kobiet.
W kraju przysparza jej to jednak coraz więcej krytyków wytykających królowej wystawny styl życia a także pomoc w osiedleniu się w kraju tysięcy Palestyńczyków, co podsyca niepokój, że Jordania może stać się ich zastępczą ojczyzną.
Beduini stanowiący ok. 40 proc. ludności kraju wzywają króla do walki z korupcją i tymi, którzy "okradli kraj i publiczne fundusze."
"Tunezyjski i egipski huragan przyjdzie do Jordanii prędzej czy później" - ostrzegają.
Autorzy petycji piszą, że "ludzie pozbawieni wolności i sprawiedliwości są ludźmi bez godności". Żądają pilnych politycznych reform i ukarania winnych korupcji. Przestrzegają też monarchę, że grozi mu "eksplozja, jeśli bieda będzie poniżać ludzi".
INTERIA.PL/PAP