Talibowie: 500 Amerykanów i sojuszników w Afganistanie
Około 500 Amerykanów i ich sojuszników przebywa na terytorium afgańskim, wspierając opozycyjny Sojusz Północny - powiedział dzisiaj Afgańskiej Islamskiej Agencji Prasowej (AIP) przedstawiciel talibów. Lotnictwo amerykańskie dokonało dzisiaj drugiej fali nalotów bombowych na pozycje talibów, na froncie na północny wschód od Kabulu.
Jak podaje korespondent AFP, bombardowania rozpoczęto o godz. 15.15 czasu lokalnego (12.15 czasu polskiego). Samoloty US Air Force atakowały wielokrotnie, zrzucając co najmniej kilkanaście bomb o dużej sile na te same cele, co pierwszy raz 48 godzin temu.Na froncie północno-wschodnim, w pobliżu granicy z Tadżykistanem, skoncentrowane są znaczące siły antytalibskiego Sojuszu Północnego.
Prawdopodobnie jedna ze zrzuconych bomb spowodowała potężną eksplozję. Według agencji AP, silny wybuch, któremu towarzyszył grzyb dymu co najmniej trzystumetrowej wysokości, zaobserwowano w strefie przyfrontowej koło miasta Bagram, około 40 km od Kabulu. Podłoże eksplozji nie jest na razie znane, ponieważ nie towarzyszył jej bezpośredni przelot samolotu. Bojownik antytalibskiego Sojuszu Północnego Mohammed Farid poinformował, że wybuchowi towarzyszyła "masa dymu. W porównaniu z wczorajszymi (amerykańskimi) bombardowaniami był on największy".
Samoloty USA przelatywały nad linią frontu na północ od Kabulu prze całe rano i wczesne popołudnie. Około półtorej godziny po wielkiej eksplozji dwa odrzutowce, zmierzające na południe, zrzuciły dwie bomby na ten sam obszar. Na razie nie wiadomo, jakie konkretnie cele bombardowano i jaki jest zakres zniszczeń.
Minionej nocy głównym celem amerykańskich nalotów pozostawał główny bastion talibów - miasto Kandahar. Według relacji amerykańskiej sieci CNN, celem nocnych ataków na południu Afganistanu były bazy talibańskiej milicji na zachód od Kandaharu. Bombardowano również cele w pobliżu miasta Szarana we wschodnioafgańskiej prowincji Paktia. Według informacji afgańskiej agencji AIP, w atakach na rejon Kandaharu zginęły cztery osoby a dziesięć zostało rannych. Jak wynika z relacji agencyjnych, w Kabulu noc minęła bez bombardowań. Zdaniem obserwatorów w Islamabadzie, cytowanych przez agencję Reutersa, wszystko wskazuje na to, że operacja antyterrorystyczna nie zakończy się przed początkiem muzułmańskiego miesiąca postu - ramadanu. W Afganistanie ramadan rozpoczyna się 17 listopada. Te same źródła twierdzą też, że od początku kampanii armia opozycyjna nie poczyniła w praktyce żadnych postępów na froncie. Przeciwnie - talibowie przeszli do kontrofensywy w rejonie miasta Kala-i-Nau (stolicy prowincji Badżis na zachodzie Afganistanu). Uderzenie talibów zostało jednak odparte przez walczące o to miasto siły, dowodzone przez weterana wojny afgańskiej Ismaila Chana. Chan twierdzi, iż odciął także linie dostawcze talibów do miasta Herat, gdzie do 1995 r. pełnił urząd gubernatora. Zdaniem agencji AIP, lotnisko w Heracie było minionej nocy także celem nalotów amerykańskich.
Wywiadowcze kłopoty US Army
Akcja lądowa w Afganistanie w niedługim czasie stoi pod coraz większym znakiem zapytania. Wielka Brytania przyznała, że jej komandosi nie są jeszcze gotowi do operacji. Nie wykluczone, że zostaną wysłani na front dopiero w przyszłym roku. O szczegółach zadecydują m.in. wnioski z danych zebranych przez wywiad. "The New York Times" donosi, że atak amerykańskich komandosów w rejonie Kandaharu sprzed 10 dni nie przyniósł tak cennych informacji wywiadowczych, jak się spodziewano.
Franks zaprzecza pogłoskom o zastoju w operacji afgańskiej
Generał Tommy Franks, dowódca centralnej grupy wojsk amerykańskich, zaprzeczył dzisiaj w Taszkiencie informacjom na temat rzekomego zastoju w antyterrorystycznej operacji, prowadzonej przez USA w Afganistanie.Franks składa obecnie serię wizyt w krajach graniczących z Afganistanem - dzisiaj przebywał w stolicy Uzbekistanu. Bezpośrednio po rozmowach, prowadzonych w uzbeckim resorcie obrony, Franks spotkał się z dziennikarzami. Odpowiadając na jedno z zadanych mu pytań, wyjaśnił, iż operacja, prowadzona przez USA w Afganistanie nie znalazła się w ślepym zaułku; przeciwnie, przebiega zgodnie z wytyczonymi wcześniej strategicznymi planami. Generał ostrzegł jednak, że akcja antyterrorystyczna w Afganistanie będzie długa i trudna.
Tommy Franks powiedział, że USA kontaktują się z siłami opozycji afgańskiej nie tylko na północy, ale również na południu kraju, gdzie talibowie dominują. Taka deklaracja padła z ust przedstawiciela Waszyngtonu po raz pierwszy.
Brytyjscy muzułmanie walczą w wojnie afgańskiej
Brytyjscy muzułmanie walczący w szeregach talibów będą ścigani prawem - to oficjalne stanowisko brytyjskich władz. Według doniesień, co najmniej dwóch najemników pochodzących z Wielkiej Brytanii już zginęło w amerykańskich nalotach na Afganistan.Nie wiadomo dokładnie, ilu brytyjskich muzułmanów walczy obecnie w szeregach talibów. Nieoficjalnie mówi się o około sześćdziesięciu. Głównie wywodzą się oni z ugrupowania kierowanego przez szejka Omara - Syryjczyka mieszkającego w Londynie. Pod jego wpływem znajduje się około 7 tysięcy młodych muzułmanów. Większość z nich to studenci.
Słabnie poparcie dla operacji USA w Afganistanie
Wszystko wskazuje na to, że słabnie poparcie dla amerykańskiej akcji zbrojnej w Afganistanie. Muzułmańskie organizacje w Stanach Zjednoczonych wydały wspólne oświadczenie, wzywając amerykańską administrację do zakończenia bombardowań, w których giną cywile.
Opozycja mówi o przyczółku amerykańskim
Rzecznik opozycyjnego Sojuszu Północnego powiedział dzisiaj, że "około 15-20" żołnierzy amerykańskich ustanowiło małą bazę w pobliżu kontrolowanego przez opozycję miasta Dara-i-Suf w północnym Afganistanie.
RMF/PAP