Seryjny zabójca grasował w jednej z dzielnic Penzy od prawie 4 lat. W tym czasie zdarzało się, że mieszkańcy znikali bez śladu. Żadnych służbom nie udawało się ustalić ich losu. W mieście panowała psychoza. Ludzie bali się samotnie wychodzić wieczorami na ulice. Teraz okazało się, że znikali, bo byli bestialsko mordowani. Mordercą jest pracownik myjni samochodowej Aleksander Byczkow. Mężczyzna nigdy nie był karany, ale leczył się w przychodni psychiatrycznej. Sąsiedzi po ujawnieniu mordercy nie są zdziwieni, chociaż nikt wcześniej go o nic nie podejrzewał. - To bardzo agresywny młody mężczyzna, lubił awantury i bójki - mówi jedna z sąsiadek mordercy. Okazało się, że zabójca prowadził dziennik, w którym opisywał swoje morderstwa. W pamiętniku opisane jest 11 zbrodni. Policja na razie potwierdziła 6 zabójstw z dziennika maniaka. Odnaleziono ciała, które zakopywał tuż obok swego domu. Fragmenty swych ofiar Byczkow zjadał. Jak wyjaśnił, zabijał, bo rzuciła go dziewczyna. Chciał jej dowieść, że nie jest "szmatą". Czytaj więcej na rmf24.pl