Rosja krytykuje Polskę ws. obserwatorów
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, izby wyższej parlamentu Rosji, Michaił Margiełow uznał we wtorek za niepokojące, że władze Polski postanowiły nie zapraszać obserwatorów OBWE na wybory parlamentarne.
Z kolei przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu, Konstantin Kosaczow ocenił, że w ten sposób polskie władze przeciwstawiły się społeczności europejskiej.
- Budzi zaniepokojenie, gdy koalicja (rządowa) się rozpada, a ustępujący gabinet postanawia nie zapraszać na zbliżające się wybory obserwatorów OBWE pod pretekstem nadmiernej demokratyczności Polski - powiedział Margiełow cytowany przez agencję Interfax.
Według rosyjskiego senatora, "nie ma czegoś takiego, jak nadmierna demokratyczność". - Czy Francja lub Belgia, które obserwatorów OBWE zaprosiły, są w porównaniu z Polską niedostatecznie demokratyczne? - zapytał Margiełow, który stoi na czele Grupy Europejskich Demokratów (EDG) w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy.
Zdaniem Margiełowa "zamknięcie drzwi przed OBWE - to przedwyborcze posunięcie stronników Jarosława Kaczyńskiego, mające zwiększyć liczbę zwolenników partii PiS".
Senator podkreślił, że nie sądzi, aby zaproszenie obserwatorów na przyszłe wybory w Rosji wyrządziło szkodę jej suwerenności i demokratycznemu wizerunkowi.
W opinii Kosaczowa, - Polska po raz kolejny próbuje przeciwstawić się tendencjom, które rozwijają się na kontynencie europejskim, a które przewidują międzynarodową współpracę w organizowaniu i przeprowadzaniu wyborów w tym czy innym kraju.
Rosyjski deputowany wyraził pogląd, że taka sytuacja powstała wskutek braku jednolitych standardów wyborczych w Europie. Kosaczow przypomniał, że "Rosja od wielu lat proponuje OBWE przyjęcie konwencji o jednolitych standardach przeprowadzania wyborów i ich oceny, jednak rosyjski projekt pozostaje w teczce tej organizacji".
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Państwowej zaznaczył, że w polskim prawie - inaczej niż w rosyjskim - nie ma instytucji międzynarodowego obserwatora na wyborach.
- Wykorzystując tę lukę w polskim prawie, bracia Kaczyńscy próbują po raz kolejny głośno krzyczeć, że polskie prawo wyborcze jest najbardziej demokratyczne na świecie i że kraj ten nie potrzebuje międzynarodowych obserwatorów na wyborach -powiedział deputowany.
Kosaczow oznajmił, że Rosja "nie powinna - tak jak zrobiła to Polska - rezygnować z międzynarodowego monitoringu na swoich wyborach".
Wybory parlamentarne w Rosji odbędą się 2 grudnia 2007 roku, a prezydenckie - 2 marca 2008 roku.
INTERIA.PL/PAP