Polscy żołnierze w Afganistanie są zagrożeni
Systemy do wykrywania skażeń chemicznych i radioaktywnych używane przez polskich żołnierzy w Afganistanie nigdy nie przeszły pozytywnie testów wymaganych przez MON. Na naprawy urządzeń wydano ponad 2 mln zł - ujawnia "Gazeta Polska Codziennie".
Według nieoficjalnych informacji "Gazety Polskiej Codziennie" decyzję o wprowadzeniu systemu do wykrywania skażeń chemicznych i radioaktywnych Cherdes podjął ówczesny dyrektor Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON-u, a obecny szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. Andrzej Duks.
Około 115 transporterów z wyposażeniem zaprojektowanym i wykonanym przez firmę Pimco, a sprzedawanym armii przez Bumar, trafiło do Afganistanu. Wtedy okazało się, że cherdesy psują się nadzwyczajnie często.
Z pisma, do którego dotarła "Gazeta Polska Codziennie", wynika, że od stycznia 2010 r. do września 2011 r. wojsko wydało 2,16 mln zł. Naprawy kolejnych zepsutych cherdesów oszacowano na ok. 3 mln zł.
Pod koniec ub.r. resort obrony wycofał się z montowania systemów Cherdes II na rosomakach. Zaprzestał również pogwarancyjnego serwisu tych urządzeń - jednorazowa naprawa przekraczała nawet połowę wartości nowego urządzenia.