W pierwszym z dwóch incydentów zwierzę zaatakowało pięć osób, zbierających grzyby pod Braszowem. - Do rannych przyjechała karetka, na którą niedźwiedzica też się rzuciła, zanim zniknęła w lesie - powiedział lekarz Liviu Stelea, który udzielił rannym pierwszej pomocy. Wszyscy jednak mieli poważne obrażenia i zostali przewiezieni do szpitala. W pół godziny później karetkę wezwano ponownie. Zespół znalazł w lesie jednego mężczyznę zabitego przez niedźwiedzicę i dwóch poważnie rannych. Do lasu wysłano policję, służby weterynaryjne i myśliwych, a burmistrz Braszowa, George Scripcaru, ogłosił stan alarmu w mieście liczącym 300 tysięcy mieszkańców. W Rumunii żyją tysiące brunatnych niedźwiedzi. Ich ataki na ludzi są jednak rzadkie. Miejscowe władze mówią, że ten incydent jest najtragiczniejszy od wielu lat.