- Czuję się dobrze - zapewnił Trump, uśmiechając się do setek swoich zwolenników, głównie młodych Afroamerykanów i Latynosów, zgromadzonych na południowym trawniku prezydenckiej siedziby. Wykorzystał spotkanie, aby dowieść, jak wiele zrobił dla tych społeczności. Przestrzegał też, że jego polityczni rywale pozbawią ludzi praw, w tym nawet wolności. - Przybyliście właśnie do Białego Domu, ponieważ rozumiecie, że aby chronić życia Afroamerykanów i wszystkich Amerykanów musicie mieć wsparcie policji - wyjaśniał. Oskarżył Demokratów o obejmującą cały kraj lewicową krucjatę przeciw egzekwowaniu prawa w takim stopniu jak nigdy. Argumentował, że jego rywala w batalii o prezydenturę Joe Bidena nie poparł nikt z tego środowiska. Jak twierdził, domy, kościoły oraz biznesy czarnoskórych i latynoskich Amerykanów są plądrowane i dewastowane przez lewicowych fanatyków. - Są to totalnie źli ludzie. Wiedzą, co robią. Ale Biden nazywa ich pokojowymi demonstrantami - oświadczył. - On nie wierzy w wolność, ja wierzę w wolność całkowicie. (...) To, co my robimy, jest wolnością - przekonywał Trump, kierując krytykę w stronę Bidena. - Budzimy teraz więcej entuzjazmu niż cztery lata temu, trzykrotnie więcej. Mamy go mnóstwo, a oni nie mają nic, żadnego entuzjazmu - akcentował, dodając, że nikt wcześniej nie zdobył takiego poparcia. Spotkanie naruszało przepisy w Waszyngtonie Trump mówił o działaniach zmierzających do odbudowy kraju. Zapowiadał, że będzie nawet lepiej niż przedtem. Według republikańskiego prezydenta, jeśli Demokraci dojdą do władzy, znikną miejsca pracy w tym też w sektorze energetycznym. Prezydent zwracał uwagę na problemy z kartami wyborczymi (w USA rozpoczęło się już głosowanie drogą korespondencyjną). Oznajmił, że karty z poparciem dla niego są wyrzucane. Wyraził przekonanie, że to nie wpłynie na rezultaty wyborów, a pilnują tego przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. W swoim wystąpieniu Trump zapewniał też, że w debacie kandydatów na wiceprezydenta zdecydowanie lepszy okazał się Mike Pence niż Kamala Harris. Oskarżał Demokratów o socjalistyczny program. Sam obiecywał więcej bezpieczeństwa i dobrobytu dla społeczności czarnoskórych i Latynosów. - Przyniesie wam to nowe miejsca pracy w stopniu, w jakim nigdy jeszcze tego nie widzieliście - obiecywał, dodając, że zapewni też lepszy i tańszy system opieki zdrowotnej niż Obamacare, który nazwał katastrofą. Niezależni eksperci medyczni ostrzegali przed możliwym rozprzestrzenianiem się koronawirusa podczas zgromadzenia. Według telewizji CNBC wszyscy uczestnicy byli poproszeni o noszenie masek na terenie Białego Domu. Mierzono im też temperaturę. Jak podkreślają media, spotkanie naruszało przepisy w Waszyngtonie, które zabraniają zgromadzeń ponad 50 osób. Ponieważ jednak Biały Dom jest własnością federalną, nie obowiązują tam lokalne zasady. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski