"GW": Szwedzki kryzys tożsamości. Dlaczego Szwecja porzuciła politykę otwartych drzwi?
Szwecja jeszcze niedawno szczyciła się prowadzoną przez siebie polityką otwartych drzwi. Dziś z niej rezygnuje. Dlaczego? Na to pytanie stara się znaleźć odpowiedź na łamach "Gazety Wyborczej" Maciej Czarnecki, rozmawiając z Charlottą Lagnander, szwedzką prawniczką.
W 2015 roku do 10-milionowej Szwecji przybyło 163 tys. azylantów. W rekordowym tygodniu napłynęło 10 tys. W listopadzie rząd podjął decyzję o zamknięciu granic.
Rasiści umiejętnie podsycają strach przed uchodźcami - pisze "GW".
W Szwecji trwają prace nad zaostrzeniem prawa azylowego. Ustawa nie została jeszcze przegłosowana, ale - zdaniem Lagnander - przejdzie.
Ustawa zakłada, że pozwolenia na zamieszkanie nie będą co do zasady bezterminowe. "Ci, którym przyznano status uchodźcy, dostaną je na trzy lata. Ci z tzw. ochroną uzupełniającą (oznaczającą status zbliżony do uchodźcy) - na rok. Po tym czasie sprawa zostanie zbadana ponownie. Pierwsi zachowają prawo do sprowadzenia członków rodziny. Drudzy je stracą. Kolejna różnica: mając status uchodźcy, będzie można przedłużyć swoje pozwolenie na zamieszkanie ponad trzy lata, jeśli ma się pracę. Osoby z ochroną uzupełniającą - a takich jest większość - nie dostaną takiej możliwości. Spodziewamy się, że spowoduje to lawinę odwołań do sądów: - wyjaśnia prawniczka.
Jak zauważa rozmówczyni Czarneckiego, w ciągu kilku miesięcy narracja polityków się zmieniła. "Teraz słyszymy, że kraj potrzebuje <więcej powietrza>, że <system upadł>" - mówi. "Obserwując swój kraj, przechodzę - jak to powiedzieć - kryzys tożsamości i myślę, że nie jestem jedyna" - stwierdziła Lagnander.
Niedawne badanie opinii pokazało, że 70 proc. Szwedów popiera nową ustawę azylową.
Więcej w "Gazecie Wyborczej".
Gazeta Wyborcza/INTERIA.PL