Burdelski: Rakiety z Korei Północnej nie trafią w Seul
Kolejne mocne słowa amerykańskich polityków pod adresem Korei Północnej. Sekretarz stanu John Kerry, który przyleciał do Seulu, ostrzegł reżim w Pjongjangu, że Stany Zjednoczone są gotowe bronić swojego sojusznika - Korei Południowej. Podobne deklaracje kilka godzin wcześniej padły z ust amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy.
Wszystko to dzieje się w czasie największego od lat napięcia na Półwyspie Koreańskim. Korea Północna kilkakrotnie w ostatnim czasie straszyła sąsiadów z Południa atakiem nuklearnym bądź rakietowym.
Według japońskiego wywiadu Północ ustawiła już na swoim wybrzeżu dwie rakiety średniego zasięgu.
Specjalista do spraw Korei Marceli Burdelski z Uniwersytetu Gdańskiego powiedział na antenie radiowej Jedynki, że jego zdaniem może dojść do wystrzelenia rakiet, ale nie trafią one w Seul ani w inne ważne cele.
"Oczekuję, że Korea Północna dokona próby rakiety średniego zasięgu Musudang, ale nie wierzę w to, że zostanie ona wycelowana w Japonię czy w bazę w Guam. Z tego poligonu rakiety lecą zazwyczaj nad wodami międzynarodowymi, w pobliżu brzegów Rosji" - powiedział Marceli Burdelski.
Ekspert przypomniał, że w lutym Korea Północna przeprowadziła próbę jądrową, która stała się potem powodem nałożenia przez wspólnotę międzynarodową sankcji na Pjongjang, a w konsekwencji, zarzewiem obecnego konfliktu.
Marceli Burdelski powiedział, że na razie nie należy spodziewać się kolejnych tego typu prób. "Eksperci twierdzą, że Pongjang ma za mało paliwa rakietowego i nie jest w stanie w tak krótkim czasie dokonać dwóch eksplozji nuklearnych" - dodał ekspert.
Analitycy uważają, że północnokoreański reżim może w najbliższy poniedziałek dokonać bliżej nieokreślonego "pokazu siły". Wtedy to bowiem przypada 101. rocznica urodzin Kim Ir Sena, dziadka obecnego przywódcy w Pjongjangu.